Obóz założyliśmy w Zawoi-Podryżowane za 30 zeta od łóżka.
Z obozu wyruszyliśmy w góry.
Jeden członek załogi zaczął wymiękać po 50 metrach wspinaczki. Jednak wsparcie całej grupy w liczbie 2 osób zapobiegło temu wymięknięciu.Po drodze i reszta załogi się gięła, że niby to bez sensu, że po co się skrobać tam gdzie Cię nie swędzi, że lepiej podziwiać z dołu.
Upór sprawił,że jednak dotarliśmy na szczyt, co było bez sensu, bo było tam zimno jak cholera i szczyt spowijały chmury. Pozostała nam satysfakcja i wymiętoszone bułki. Szybko uciekaliśmy ze szczytu. "Szybko" to słowo na wyrost, bo trzeba przejść przez skalne rumowisko,żeby znaleźć się na szlaku czerwonym prowadzącym do schroniska.
Takie czasy.
Kiedyś to wejście powtórzymy (osobiście byłam na niej już kilka razy).
Teraz czekają na nas już tylko mniejsze góry...jakieś 23 szczyty. Podobno. :-)