Miasteczko składa się z rynku i otoczenia. Rynek składa się z placu i kamieniczek, często ustawionych w kwadrat.Ma każdym rogu kwadratu znajduje się uliczka,odprowadzająca ludzi z rynku na peryferie.
Tak samo jest w moim mieście. Zdjęcie poniżej.
Na jednym rogu owego kwadratu jest kościół, na drugim OSP, na trzecim Magistrat, a na czwartym był kiedyś bar zwany "mordownią", ale w ramach odchamiania, znikł.
Obecnie jest tam sklep motoryzacyjny.
Reszta kamienic na rynku to sklepy różnej maści, w których i tak nigdy nie ma tego czego akurat potrzebuję.
Nie o tym chciałam jednak pisać, a o specyficznych ludziach często przebywających na rynku. Są to tzw. "winklowce".
Winklowce to faceci co stoją na winklach rynku, często grupkami i prowadzą poważne dysputy nt. tego , kto umarł w tym tygodniu, kto kogo pobił, kto wyjechał, kogo Policja zwinęła. W zasadzie znają wszystkie plotki z naszego miasta, znają wszystkich do piątego pokolenia wstecz.
Winklowce charakteryzują się ładnie przyczesaną grzywką,czystym ubraniem (a jakże),nieświeżym oddechem i czerwoną lub fioletową twarzą.
Winklowce to ludzie pobożni, często stoją pod kościołem i organizują zbiórkę pieniędzy....na wino marki WINO.
Nie żebrzą , nie są żebrakami.Podchodzą do znajomych osób i proszą: dołóż do wina 50 groszy....
I jak tu nie dołożyć? Wszak 50 groszy, przy sprawie tak jasno postawionej to nic.
Pożyczysz raz...i już się nie opędzisz.
Mój mąż raz dołożył znajomemu do wina i gość zyskał odwagę, by zaś poprosić.
-Jeszcze mi poprzednich pieniędzy nie oddałeś- powiedział.
I tak odzyskał spokój.
Winklowce to niestety alkoholicy.Specyficzni.Nie zataczają się, nie zobaczysz jak sączą swoje wino, nie zaczepiają nikogo oprócz znajomych.Można powiedzieć ,że to osobna grupa społeczna naszego miasta.
Winklowcy są wszędzie. Wtapiają się w tło i stanowią jego uzupełnienie. Bez nich krajobraz byłby niepełny.
OdpowiedzUsuńWinklowcy to skarbnice wiedzy, chodzące drzewa genealogiczne w połączeniu z ploteczkami z Pudelka ;) I ta ich beztroska! Tylko pozazdrościć :)
OdpowiedzUsuńA na moim osiedlu są "podsklepowce", ale tylko pod jednym sklepem. Siedzą 30 m od sklepu, na ławeczce, to ich klubokawiarnia.Żłopią piwko i podlewają okoliczne krzaki.Ale o "dokładkę" do piwka nie proszą w okolicach sklepu, raczej wybierają w tym celu przystanek autobusowy i wmawiają,że potrzebują na bilet.
OdpowiedzUsuńAnabell-to jak w RANCZO :-)
OdpowiedzUsuńDidzejka- oni są wszechwiedzący.
Ata- masz racje.Są elementem wystroju wnętrz.
Ja ostatnio spotykam samych podróżujących ... hmmm autobusowych zabawiaczy. Jak taki się dosiądzie, to zabawia całe towarzystwo, a żeby nikt za szybko o takim nie zapomniał, to roztaczają dookoła siebie woń, która wyjątkowo długo utrzymuje się w powietrzu :)
OdpowiedzUsuń