Wzięło mnie na świąteczne pierniki, takie na choinkę. Naoglądałam się tego na blogach i dałam się zarazić.
Samo pieczenie to pestka.Mąż się śmiał,że bawię się foremkami jak dziecko. Miałam radochę.
Przy malowaniu zaczęły się schody.
Z córką miałyśmy ubaw. Umalowałyśmy się po pachy, do tego kuchnię a ciastka wyszły kijowo.
Okazuje się,że nie takie łatwe ozdobić ciacha.A to ręka drży (brak alkoholu?), a to talentu brak i wyobraźni
Paradoksem jest to,że nie lubimy pierników.
Moja siostra wygląda jak mój klon. Tragedia :(
OdpowiedzUsuńE.
Dla niej tragedia czy dla Ciebie? :-)
OdpowiedzUsuńMniam całkiem apetycznie wyglądają te ciacha ;)
OdpowiedzUsuńA ja myślałam że chociaż dekorować będziemy razem... :(
OdpowiedzUsuńBędziesz miała smakowitą choinkę ;)
OdpowiedzUsuńAż mi ślinianki zaczęły pracować
Buziaki
A moje ciacho na pierniki jeszcze dojrzewa w lodówce.
OdpowiedzUsuńDam mu jakieś 10 dni i zaganiam dziewczyny do działania ;-)
Wygladaja smakowicie, co Ty kobieto chcesz od swego talentu? Domowe ciasteczka to do siebie maja, ze nie mieszcza sie w zadnych standardach. I to jest ich urok.
OdpowiedzUsuńAle cudeńka,,,w zeszłym roku też piekłam ,,Tylko nie wiem gdzie kupić te róznokolorowe lukry do ozdabiania.
OdpowiedzUsuńIzza - ja kupuję w Realu. I lukry i pisaki :-)
OdpowiedzUsuńW innych hipermarketach też są.