Pokazywanie postów oznaczonych etykietą praca. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą praca. Pokaż wszystkie posty

środa, 24 listopada 2010

Cięcia w firmie.

Szef wezwał swoich pracowników na rozmowę. Rozmawia z każdym z osobna.Wiadomo , w kupie siła...a osobno to już inna sprawa.

-Chciałem panią przeprosić – powiedział szef.
- Ale… - chciała coś powiedzieć Sister.
- Niech pani nic nie mówi, wszystko sobie przemyślałem – podniósł rękę szef.
- Ale…
- Nie, nie, ta permanentna inwigilacja, ten obrzydliwy monitoring, to niedowierzanie pracownikom, ech…

- Ale…

- Od dziś będzie inaczej. W końcu kurde jestem szefem, nie policjantem .


- Ale…

- Żadne ale, od dziś mnie nie interesuje, że służbowym autem jeździ pani w weekendy na zakupy do Macro (na służbową kartę) – szef puknął w wydruk z monitoringu GPS, po cholerę mi to wiedzieć. Dostanie pani ryczałt kilometrów w tygodniu do wyjeżdżenia, w piątek wieczorem spisze Pani licznik, prześle wskazania mailem.W poniedziałek rano to samo. A w weekendy hulaj dusza...prywatnym, gdzie pani chce i jak chce.

- Ale…

- Służbową komórkę też pani zabiorę, bo to uwłacza i panu i mnie. Co mnie interesuje, że wydzwoniła pani dwadzieścia pięć złotych, z abonamentu firmy? Zbiednieję, czy co?

- Ale….

- Efekt końcowy się liczy, a nie bilingi.A pani efekt jest wyśmienity.Dawno nikt nie wypracował takiego obrotu. Dam pani ryczałt na prywatną komórką i dzwoń pani do kogo chcesz.

- Ale…

- Żadne ale, ja teraz widzę ile krzywdy wam zrobiłem. Te programy szpiegujące w komputerach na przykład – szef wykrzywił się z obrzydzeniem.

- Ale…

- I co mi z wiedzy, że pan Heniek lubi www.panienki.com a pani była w ostatnim tygodniu dwieście razy na Facebooku? Po co mi to wiedzieć, jak robota zrobiona? No po co?

- Ale…


- Tylko niech pani nie protestuje. Boże, jaki ja byłem zakłamany – załkał szef – Ja nawet sam przez chwilę myślałem, że ta fura i komóra służbowa to prestiż, dodatkowe wynagrodzenie dla pani, przywilej...

- Ale…

- No albo delegacje...istna papieromania. Po co to komu. Szarpać się o parę złotych. Nocleg? Przecież woli pani szybko znów być w swoim przytulnym domku, to szybciutko pani wróci z delegacji...Nie wolno mi wyrywać pani z domowych pieleszy i burzyć życie rodzinne.

- Ale…

***

- I coś więcej zdążyłaś powiedzieć? – zapytałam.

- Nic. Na początku mnie zatkało a potem nie zdążyłam – Sister wybuchnęła płaczem.

- Tak, czy siak, ludzki pan z tego twojego szefa – pokiwałam głową.

- Pięć dych ryczałtu na komórkę wydaję tylko na jego „ pani do mnie oddzwoni za pięć minut, jest sprawa”. - wybuchnęła Sister- przecież swoją robotę i tak muszę zrobić. Z delegacji wracam po nocy i usypiam za kierownicą.Życie rodzinne cierpi bo jestem wkurzona i się wyżywam w domu.A relacje z klientami mam nawiązywać po 16.00 jednocześnie pytając szefa czy mogę mu herbatę postawić na koszt firmy.

- Ale za to jesteś wolnym człowiekiem, a te niebieskie kołnierzyki w swoich służbowych klatkach służą bezwolnie międzynarodowym korporacjom, godząc się na stałe podglądanie .Albo ja- ja mam gorzej...wchodzę do firmy,odbijam kartę elektroniczną...

- Ale…

- Nic nie mów, wiesz ilu ludzi ci zazdrości? Po prostu, wypijmy za wolność. Wolny człowiek stawia.

-Wyraz twarzy Sister i jej koloryt- bezcenny.

wtorek, 22 grudnia 2009

Zmiany z Nowym Rokiem.

No i skończyło się. Na własne życzenie. Miałam sobie w pracy caffe internet a teraz....od Nowego Roku zmieniam pracę. Nie będzie juz tak leniwie. Nowe miejsce, nowi ludzie, nowa praca.Stres.
Po 13 latach w końcu uciekam stąd. Jakby mi dobrze płacili to pewnie bym dalej tu siedziała, bo mi dobrze było...:-) Oni mi nie płacili, ja nie robiłam. Teraz to się zmieni.No i będę dojeżdżała...Tak więc będę poza domem 12h. Wracam nareszcie do zawodu księgowej. Mam nadzieję,że będzie dobrze. Nowy Roki-idzie nowe. Życzcie mi szczęścia.

piątek, 18 grudnia 2009

Praca uszlachetnia, lenistwo uszczęśliwia.

Udają,że mi płacą, ja udaję,że pracuję.

I tak:

6.00 - 6,45 Kawa. W międzyczasie przegląd zaprzyjaźnionych blogów, przegląd poczty.
6.45 - 7.30 Mycie szklanki. Przeglądanie zaprzyjaźnionych blogów,przegląd prasy.
7.30 - 8.30 Telefon.Zbycie ew.petentów i ludzi roszczących sobie prawo do nacisków
na mnie.
8.30 - 8.45 Śniadanie.
8.45 -10.30 Przegląd prasy i portali.Próba podjęcia pracy skończona niepowodzeniem.
10.30-11.30 Kawa.
11.30-12.30 Kolejna próba podjęcia pracy. Tym razem zakończona sukcesem.
12.30-14.00 Oczekiwanie na fajrant.Zbywanie ew.petentów.Plotki z koleżanką, kolegą,
szefową.

Oświadczam,że nie pracuję w Caffe internet. :-)

W ramach akcji szefostwa przeprowadzonej pod kątem zwolnień mieliśmy wypisać co robimy, czym się zajmujemy.Uzbierało się tego 2 strony A4.Nieprawdopodobne?

Ja to nazywam dobrą organizacją pracy.

poniedziałek, 1 czerwca 2009

Poszukiwania pracy.

Pracy szukać można w sposób aktywny i pasywny (bierny).

Pierwszy sposób polega na tym, że kandydat występuje sam z ofertą, zaś drugi to jego odpowiedź na ogłoszenie. Metoda ta jest popularniejsza, posiada zalety takie jak pewność istnienia wolnego etatu, znajomość wymagań pracodawcy co do kandydata. Szukanie pracy w ten sposób nie musi jednak być skuteczne, gdyż jest się jednym z bardzo wielu (często wykwalifikowanych) kandydatów.

Do metod pasywnych należą:
rejestracja w biurze pośrednictwa pracy
analiza ogłoszeń prasowych
odpowiadanie na ogłoszenia w innych mediach (radio, lokalna telewizja, Internet, itp.)


Każdego wcześniej czy później to czeka. Każdy musi znaleźć sobie jakąś pracę. I sceptyk, i entuzjasta, optymista i pesymista.

Przypuśćmy, że jesteś optymistą. Masz spore doświadczenie zawodowe, pięknie napisane przez profesjonalistę CV i LM. Oczywiście nie za darmo, bo wiesz z książek i wypowiedzi innych, że w siebie warto inwestować.
Przeglądasz więc oferty pracy i każdego dnia znajdujesz wśród nich kilka, może nawet kilka czy kilkanaście odpowiadających twoim kwalifikacjom i oczekiwaniom. Wysyłasz więc do wszystkich oferentów swoją aplikację. Robisz to z entuzjazmem, popartym bezgraniczną wiarą w mądrość przysłów o kowalach własnego losu, optymistach, spełnianiu się marzeń itp.

Następnego dnia znajdujesz kolejna kilkanaście ogłoszeń pasujących do twoich kwalifikacji. Znów wysyłasz pod wskazane adresy kilkanaście wspaniałych aplikacji, z których bije twój entuzjazm połączony z doskonałym samopoczuciem i wiarą w sukces. I tak przez miesiąc, drugi, trzeci... I o dziwo, wbrew zapewnieniom zawartym w poradnikach, wbrew gwarancjom, udzielonym przez autora profesjonalnie przygotowanych twoich dokumentów aplikacyjnych pracy nie znajdujesz. Ba mało tego, NIKT nie odpowiedział na twoją aplikację.

Co dalej? Nie tracąc optymizmu znów przez kilka miesięcy wysyłasz setki aplikacji i znów na żadną z nich nie dostajesz odpowiedzi albo - ktoś grzecznościowo zawiadomi cię, że rekrutacja już zakończona,albo że nie spełniasz jakiegoś warunku, niezbędnego do pracy na danym stanowisku. Nie tracisz optymizmu i znów wysyłasz setki aplikacji, aż...

Aż przychodzi ten moment, że nie masz już co włożyć do garnka, marzysz choćby o kromce suchego chleba raz na dzień, na którą to kromkę już cię nie stać bo oszczędności pochłonął abonament internetowy podczas twoich bezowocnych poszukiwań pracy.
Na dodatek administracja domu chce cię usunąć z mieszkania za niepłacenie czynszu i nie przekonują jej twoje zapewnienia, że zgodnie z prawami statystyki jesteś już o krok od otrzymania kilkunastu propozycji pracy, w których zamierzasz przebierać, jak w koszyku ze śliwkami, szukając najlepszej.

Nadal nie tracisz optymizmu? Nieśmiało sugeruję - odwiedź jakiegoś dobrego psychiatrę, dopóki masz jeszcze parę groszy na bilet autobusowy, żeby móc do niego dojechać.


Moje własne doświadczenia w poszukiwan pracy dobitnie pokazują mi bezcelowość zakupu poradnikow typu: jak napisać profesjonalne CV, co zrobić aby pracodawca był tobą oczarowany po rozmowie kwalifikacyjnej itp.

Wszystko to bezużyteczne śmieci, których nawet nie warto czytać.... lepiej w tym czasie pooglądać tv.

Co jest więc ważne przy poszukiwaniu pracy:
1.znajomości
2.znajomości
3.doświadczenie i prestiż firmy w jakiej pracowałeś
4.studia i tytuły które czasem są mniej warte niż jednodniowe kursy poparte certyfikatami.


Niestety sam optymizm nie wystarczy,bo coś trzeba jeść a i nierzadko kogoś nakarmić...

Znam dziesiątki ludzi o takich kwalifikacjach, że w pojedynkę mogliby swoją wiedzą i doświadczeniem zastąpić kilkunastu pracowników w każdej firmie z ich branży.
Ci ludzie nie znajdują pracy latami, choć usilnie o nią się starają.

Na czym polega niechęć pracodawców do ludzi, którzy mają bardzo wysokie kwalifikacje, kilka tytułów przed nazwiskiem i świadectwa pracy z najlepszych firm w swojej branży?

Brak im po prostu znajomości czy odpowiedniego powinowactwa.Przegrywają , więc z ludźmi którzy TO mają.Nie koniecznie mają rozum, ale mają TO.
I tacy ludzie zarządzają działami, podejmują durne decyzje a Zarząd udaje,że nie widzi nic, bo to np. syn Dyrektora....

Osobiście takich przykładów mogłabym mnożyć z własnego doświadczenia.

Chyba najlepszym wyjściem jest samozatrudnienie.Pojawia się jednak problem: brak kapitału. Bo każda działalność wymaga kapitału.
Kolejny problem: co robić by mieć zbyt?

Czyli pomysł na biznes....

O tym innym razem.