Pokazywanie postów oznaczonych etykietą strach. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą strach. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 1 października 2009

Azymut drzwi.


Pierwsze symptomy wystąpiły jeszcze w L.O. Nie zaniepokoiły mnie, bo to były pojedyncze wypadki.Zauważyłam tylko,ze świat po zmroku inaczej wygląda. Światła miasta potrafią mnie tak zmylić,że zgubie się . No ale wiadomo:światła, zmierzch...

Kilkanaście lat temu po grzybobraniu, mieliśmy wyjść z lasu prosto do auta, stojącego przy drodze.Nie trafiłam. Inni tak. Trochę mnie to zaniepokoiło.Nie miałam nigdy problemu z orientacją w terenie (należało się do harcerstwa).Zaniepokojona lekko, szybko zapomniałam o incydencie, znajomi nie. Jakiś czas jeszcze pamiętali.

Minęło parę lat i jestem poważnie zaniepokojona. Gdy jedziemy do dużego marketu, zawsze mam obstawę, której się trzymam (kurczowo). Zaczęło się w Macro.
-No to spotkamy się pod kasami.
Rozejrzałam się. Kas nie ma. To gdzie ja mam iść? 5 kroków w przód, 10 na lewo. Kas nie ma.Mąż mnie znalazł. Kurczowo trzymałam go odtąd za kurtkę.

Centrum Silesia Sosnowiec. Chodzimy z siostrą. Chcę do WC. Zaprowadziła mnie i mówi:
-Idę zająć kolejkę do KFC a Ty dojdziesz.
Przed nami wielkie szklane drzwi a za nimi KFC.
-Nie! Musisz poczekać na mnie , bo nie trafię!

Punkt kulminacyjny nadszedł teraz. Gdy z dworca PKS w Krakowie mam przejść przez Galerię Krakowską zaczyna się. Oznaczyłam azymut:szklane drzwi, Mc Donalds, schody ruchome, wyjście.

Pewnego dnia, mając trochę czasu, zapragnęłam zobaczyć czym jest ta Galeria. Obeszłam parę sklepów, tych z których widziałam wyjście z Galerii.Udało się wyjść.

Innym razem ośmielona sukcesem,zapragnęłam zapuścić się dalej w korytarz. Zgubiłam się.Nastąpiły chwile grozy z dramatycznym poszukiwaniem wyjścia. Bieg w jedną stronę, w drugą. Wyjścia nie ma. Są ochroniarze.Pomogli. Pewnie mieli ubaw, bo Galeria ma prosty schemat planu.

Zdarzyło mi się to już 5 razy.Za każdym razem ogarnia mnie wtedy irracjonalny lęk, ból brzucha, ciśnienie mi skacze.
Ostatnio chciało mi się już płakać. Nie dlatego,że się zgubiłam,tylko dlatego,że ciągle mi się to zdarza. Tak się staram. Zapamiętuję punkty orientacyjne, kierunki i dupa blada.Jestem bezsilna.
Nie mam siły już poznawać zakamarki Galerii. Poza budynkiem sobie radzę.

czwartek, 24 września 2009

Fobie Monka.




Okazuje się,że psychopatologia odróżnia strach od lęku.Ja nie.Do dziś.
W poprzednich wypocinach pomyliłam pojęcia, nie rozróżniłam jednego od drugiego. Nieświadomie.
Otóż strach ma żródło w instynkcie przetrwania.To stan silnego emocjonalnego napięcia, pojawiający się w sytuacjach realnego zagrożenia .Reakcją jest napięcie mięśni , chęć ucieczki lub walki.

Natomiast lęk to negatywny stan emocjonalny związany z przewidywaniem nadchodzącego z zewnątrz lub pochodzącego z wewnątrz organizmu niebezpieczeństwa.
Objawy: niepokój, uczucie napięcia, skrępowania, zagrożenia. W odróżnieniu od strachu jest on procesem wewnętrznym, nie związanym z bezpośrednim zagrożeniem lub bólem.

I w tym miejscu pomyślałam sobie o najsłynniejszym "zalęknionym" człowieku Adrianie Monku.
Jego lęki, jego fobie bawią nas na ekranie tv jednak gdyby człowiek wszystkie je posiadał, to chyba nie mógłby funkcjonować. Monk pierwotnie miał ich 38, a podobno dobija już do 100. Za dużo ich.

Jego fobie codzienne: drobnoustroje(mysophobia), igły (trypanophobia),  mleko, śmierć(necrophobia), węże (ophidiophobia), grzyby, wysokość (akrofobia),  tłumy, windy.
Monk panicznie boi się dentystów (dentophobia). Do jego najgorszych 10 fobii można także dołączyć ciemność (nyctophobia).

Po przemyśleniu dochodzę do wniosku, że jestem posiadaczką paru fobii. Na szczęście jeszcze nie są chorobliwe, nie zdominowały moich zachowań.

Monk cierpi jeszcze na nerwicę natręctw.
Uporczywe nawracające myśli oraz przymus wykonania jakiś czynności to podstawowe objawy nerwicy natręctw. Objawy te pojawiają się w natężeniu i polegają na powtarzaniu w stereotypowy sposób jakiejś czynności wbrew własnemu rozsądkowi i własnej woli. Im silniej chory z nimi walczy, tym większy odczuwa przymus ich wykonywania. I nadchodzi ulga. Wykonujemy tę czynność.Wkrótce jednak potrzeba jej wykonania wraca na nowo.
Najczęściej spotyka się przymusowe mycie rąk, rytuały przy ubieraniu i rozbieraniu, sprawdzanie siebie (czy dobrze wykonało się określoną czynność), „odczynianie”.

Ktoś kto nie ma żadnego natręctwa niech podniesie palec.
Osobiście znalazłam u siebie kilka. W tym parę naprawdę upierdliwych np. ciągłe ścieranie okruszków z blatu (gdy walczę z przymusem, okruszki rosną i kują mnie w oczy), równoległe i prostopadłe układanie przedmiotów na biurku itp.

W takim razie czym jest normalność?