Wrócę do tandety jeszcze na chwilę.Do tandety w modzie.
Choć znawczynią mody nie jestem....
Otórz Coco Chanel do swoich słynnych kreacji dodawała elementy tandety, tandety kontrolowanej.Była to sztuczna biżuteria.Oczywiście dobrej jakości.Ona jako jedna z pierwszych rozpoczęła współpracę ze Svarowskim.
No i przypomniało mi się: lata 80 te.
Mówi się,ża moda ówczesna była tandetna. I owszem.Jednak Polki były kreatywne.Tego nie można im (nam) odmówić. W sklepach nie bylo nic lub nudna garderoba.No to tworzyło się bluzki i spódnice z tetry (materiał na pieluchy) i farbowało w barwnikach,które co pranie puszczały.To nic.Nosiłam marynarki w kwiatki, uszyte przez moją mamę, spodnie z drelichu,przeszyte ze spodni roboczych mojego ojca(nie do zdarcia).Miałam bluzy uszyte z barchanowych podkoszulków (z podkoszulków,które tata dostawał w pracy)i ufarbowane, oraz z haftowanym jakimś znaczkiem malutkim na piersi.Koleżanki zazdrościły mi tych bluz.Pamiętam jak kupiłam sobie czerwone sztruksy, jak chodziłam w spodniach sindbadach w kolorze khaki.No i trampki. Z racji mojego umiejscowienia na mapie Polski:Maków Podh. kupiłam raz wymarzone czeskie trampki, oczywiście z przemytu.
Szczelne granice?Górale sobie radzili.Dokonywali zamiany plecaków z Czechami w górach, w lesie.Co Czesi od nas brali -nie wiem.Polacy brali trampki, tenisówki,ubranka dla dzieciątek,Lentilki,czekolady itp.
Handel miał się dobrze.
Wrócę do trampek.Były to tak naprawdę półtrampki, białe, na białej podeszwie gumowej , z jakimiś małymi paseczkami. I wiecie co? Były nie do zdarcia.Prałam i chodziłam w nich przez 3 lata.Dzisiejsze buty, półbuty tyle nie wytrzymują a wtedy trampki wytrzymywały.Czeskie trampki.Obiekt pożądania.
A propos wyrobów czeskich i biżuterii ówczesnej:mieliśmy biżuterię plastikową (jak i dziś)marnej jakości, w szkole uczono nas jak zrobić dla mamy korale z makaronu(cóż za zaradność).Jednak był taki rodzynek w świecie komuny: Jablonex.
Wspaniała czeska biżuteria w doskonałej jakości.Kupiłam wówczas sznur pereł z Jablonexu i....mam je do dziś.Farba nie oblazła,koloru nie zmieniły.
To był kolejny obiekt pożdania...biżuteria z Jablonexu.
Czy tamte lata były tandetne?
Może i były.
Były krzykliwe, kolorowe, plastikowe.Były piękne.Dodawały radości do szarzyzny dnia.
Były to lata gdy ekspolodowało wszystko: kolory ubrań,rock,napuszone fryzury,Solidarność.
W ciekawych czasach przyszło nam żyć.
P.S.
Miałam też spodnie uszyte z płótna żaglowego. Wyjątkowo wytrzymałe.
Może i były to czasy tandetne, ale NASZE! Naszej młodości, naszych starań o "żurnalowy" wygląd...
OdpowiedzUsuńOj, dokładnie.Kupowałam "Burdę" i jakieś inne , pisane po niemiecku i ściągałam wykroje.Chyba mam je gdzieś do dziś. :-)
OdpowiedzUsuńJa wspominam tamte czasy z rozrzewnieniem. Dzinsy z Pewexu za bony-mama kupila kazdej po jednej parze w odstepach kilkuletnich...Buty na ksiazeczke zdrowia. A z pieluch mialam kilka kompletow. No to co, ze farbowaly...Pralam recznie.
OdpowiedzUsuńnie wiem, czy to byly czasy tandety-kazdy ubieral sie w to co mial, zdobyl, uszyl...
O, a ja z płótna żaglowego mam łatę na sercu. Też kreatywnie ;) Przynajmniej dzięki temu krew mi prawidłowo przepływa przez serce. No i jeszcze w PRL mi to robili, także mogę powiedzieć, że mam pamiątkę na całe życie, podobno bardzo wytrzymałą :)
OdpowiedzUsuńTakże szyłam ciuchy z tetry i farbowałam w kolory tęczy. Doszywałam, przerabiałam, dziergałam trochę... Robiłam biżuterię ze skórzanych rzemyków i pestek różnych owoców, nosiłam za duży płaszcz po wujku ze specjalnie wyszydełkowaną chustą i uważałam, że wyglądam wspaniale :-) Podobała mi się tamtejsza kreatywność, każda dziewczyna chodziła inaczej ubrana. Teraz mam czasami wrażenie, że co chwilę spotykam tę samą osobę. A one/oni po prostu tak samo wyglądają!
OdpowiedzUsuń