czwartek, 24 września 2009
Fobie Monka.
Okazuje się,że psychopatologia odróżnia strach od lęku.Ja nie.Do dziś.
W poprzednich wypocinach pomyliłam pojęcia, nie rozróżniłam jednego od drugiego. Nieświadomie.
Otóż strach ma żródło w instynkcie przetrwania.To stan silnego emocjonalnego napięcia, pojawiający się w sytuacjach realnego zagrożenia .Reakcją jest napięcie mięśni , chęć ucieczki lub walki.
Natomiast lęk to negatywny stan emocjonalny związany z przewidywaniem nadchodzącego z zewnątrz lub pochodzącego z wewnątrz organizmu niebezpieczeństwa.
Objawy: niepokój, uczucie napięcia, skrępowania, zagrożenia. W odróżnieniu od strachu jest on procesem wewnętrznym, nie związanym z bezpośrednim zagrożeniem lub bólem.
I w tym miejscu pomyślałam sobie o najsłynniejszym "zalęknionym" człowieku Adrianie Monku.
Jego lęki, jego fobie bawią nas na ekranie tv jednak gdyby człowiek wszystkie je posiadał, to chyba nie mógłby funkcjonować. Monk pierwotnie miał ich 38, a podobno dobija już do 100. Za dużo ich.
Jego fobie codzienne: drobnoustroje(mysophobia), igły (trypanophobia), mleko, śmierć(necrophobia), węże (ophidiophobia), grzyby, wysokość (akrofobia), tłumy, windy.
Monk panicznie boi się dentystów (dentophobia). Do jego najgorszych 10 fobii można także dołączyć ciemność (nyctophobia).
Po przemyśleniu dochodzę do wniosku, że jestem posiadaczką paru fobii. Na szczęście jeszcze nie są chorobliwe, nie zdominowały moich zachowań.
Monk cierpi jeszcze na nerwicę natręctw.
Uporczywe nawracające myśli oraz przymus wykonania jakiś czynności to podstawowe objawy nerwicy natręctw. Objawy te pojawiają się w natężeniu i polegają na powtarzaniu w stereotypowy sposób jakiejś czynności wbrew własnemu rozsądkowi i własnej woli. Im silniej chory z nimi walczy, tym większy odczuwa przymus ich wykonywania. I nadchodzi ulga. Wykonujemy tę czynność.Wkrótce jednak potrzeba jej wykonania wraca na nowo.
Najczęściej spotyka się przymusowe mycie rąk, rytuały przy ubieraniu i rozbieraniu, sprawdzanie siebie (czy dobrze wykonało się określoną czynność), „odczynianie”.
Ktoś kto nie ma żadnego natręctwa niech podniesie palec.
Osobiście znalazłam u siebie kilka. W tym parę naprawdę upierdliwych np. ciągłe ścieranie okruszków z blatu (gdy walczę z przymusem, okruszki rosną i kują mnie w oczy), równoległe i prostopadłe układanie przedmiotów na biurku itp.
W takim razie czym jest normalność?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
6 komentarzy:
ee no nie mozna na wszystko sie tak drastycznie patrzec,bo wkoncu uniemozliwi nam to normalne funkcjonowanie,monk to fikcja co nie znaczy te takich ludzi nie ma,wszystko zaczyna i konczy sie wglowie,najwazniejsze zeby umiec sie znalesc w tych naszych codziennych warjactwach i "chorobach"
Nie ma ludzi normalnych - są tylko nieprzebadani!
natrectw silnie wyrazonych to moze nie mam, za to fobie...Mam lek wysokosci i to taki, ze po schodach ruchomych boje sie jezdzic, winda ze szklanymi scianami rowniez. Czasem nastrecza mi to klopotow...
Jak bym miała pisać o moich natręctwach to by miejsca brakło. Do najupierdliwszych należą: sprawdzanie, czy zamkłam drzwi na klucz,ścieranie okruchów, WSZYSTKIE naczynia mają być pozmywane nim pójdę spać, czy zamkłam auto, zgasiłam światła, zaciągłam ręczny i czy jest na biegu... i jest jeszcze mnóstwo innych. Już nie daję rady i czuję się przez to zmęczona.
Natręctwa męczą umysł i ciało.Wiem to.
Ja się zgadzam z Atą:)
Prześlij komentarz