Z Krakowa wyjechalimy o 8,00. Podróż trwała 7,5 h.
Jechaliśmy autobusem relacji Poznań-Wołosate.
Ponieważ wszystko co związane z Polską wschodnią należy mierzyć inną miarą, powiem tylko, że autobus był kiepski a upał okropny.
Zauważyłam zależność: czym dalej na wschód tym gorsze WC, im dalej na wschód tym droższe WC.
Wysiedliśmy w Ustrzykach Górnych. Głowy nam pękały.Szybki rzut oka na góry i ogarnęła mnie lekka panika.
Jakieś to wysokie i wszystko tak daleko....
Ustrzyki Górne to dziś niewielka osada w samym sercu Bieszczad. Ma swoją burzliwą historię. Kiedyś była to spora wieś. Dziś jest tu 140 autochtonów.
Znakomite miejsce wypadowa na bieszczadzkie szlaki i ścieżki.
Warto zobaczyć również pobliskie Wołosate (5km), skąd prowadzą szlaki na Tarnicę i dalej: » Wołosate - Tarnica.
Po drodze do Wołosatego ciekawe torfowisko a w samym Wołosatem stary cmentarz i miejsce po cerkwi.
Byliśmy tam w środku sezonu, bo od 11-13 sierpnia 2010r. Czy dużo tam turystów? Owszem są. Jednak w naszym pojęciu, to turystów w samych Ustrzykach G. tyle co w weekend w Pieskowej Skale.
Ustrzyki posiadają 2 sklepy spożywcze, 6 barów (różnego rodzaju),pole namiotowe, schronisko,hotel a nawet muzeum.Wszystko to w okolicach Centrum, które znajduje się na skrzyżowaniu dróg.
Pamiątek z Bieszczad żadnych nie przywiozłam, bo takie same są w Zakopanem lub w sklepie "po 4 zł".
Szybko odszukaliśmy swoją kwaterę, wzięliśmy prysznic i poszliśmy obejrzeć Ustrzyki i wyjścia na trasy: co i gdzie?
Zajęło nam to jakieś 15 minut, wiec poszliśmy szukać regionalne piwko. Bardzo szybko i je odnaleźliśmy. To "PERŁA".
Pokosztowaliśmy jej i poszliśmy spać.