środa, 23 października 2013

Wyprawa na Zielone Stawy Gąsienicowe.

 11-13 października 2013.
Kolejny weekend spędzony w Zakopanem a raczej w Tatrach.

Wybraliśmy się tym razem z Kasprowego w stronę przełęczy  Świnica. Szliśmy przez Beskid i Przełęcz Liliową.

 Po prawej szlak na Beskid. Mało wymagający. Pogoda była piękna więc szło się bardzo przyjemnie.
Po lewej widok ze szlaku na Stawy Gąsienicowe, do których ostatecznie zeszliśmy.

Staw Zadni potocznie Zmarzły. Położony pod zachodnią ścianą Kościelca na wysokości 1852 m npm.

 Po prawej dostojna Świnica 2301 m npm.
Innym razem ją zdobędziemy. Tym razem były inne plany, choć bardzo nas nęciło by plany zmienić.



Następnie zaczęliśmy schodzić z Przełęczy Świnica do Zielonych Stawów Gąsienicowych. Dookoła bajkowe krajobrazy.                              



Potem wędrówka znów w górę na Karb pod Kościelcem.
A oto widok z przełęczy Karb na Czarny Staw Gąsienicowy.

Trzeba przyznać że jest piękny. Zeszliśmy do niego by potem szlakiem zejść do Kuźnic.
Drugi dzień to wyprawa Do Kirów, Dolina Kościeliska (kawałek), by zejść na szlak na Ciemniak 2096 m npm.
Ciemniak to najdalej na zachód wysunięty szczyt z masywu Czerwonych Wierchów.

Szlak nie należy to przyjaznych. Różnica wzniesień, którą trzeba pokonać to 900 m na dosyć niedługim odcinku.


Trasa nie jest trasą widokową. Długo idzie się lasem. Ciągle po lewej stronie towarzyszy nam Giewont. Gdy już wyjdzie się w końcu ponad las, widoki wynagradzają trud.

wtorek, 1 października 2013

Kasprowy Wierch 2013.







 No i wywlekłam swoje tłuste ciało na Kasprowy Wierch.
Było to zupełny przypadek. W planach były Czerwone Wierchy.

No ale stało się. Ruszyliśmy na zielony szlak.
Pogoda była piękna to i widoki też.
Kolejką pojechali szczęśliwcy, którym chciało się stać w kolejce po bilet ocenianą na 5h.




 No to idziemy: podjęliśmy decyzje.
 Lekko nie było jak zawsze. Czasem się zastanawiam czy idąc płaską drogą też będzie nie lekko?
Gdy wyszliśmy ponad linię drzew naszym oczom ukazały się piękne góry.







 A nawet Giewont....



 Szlak jest zadowalający. Jak widać. Stopień trudności: mały.


I trochę mrozu nam się przytrafiło.
 I w końcu na szczycie.

poniedziałek, 9 września 2013

Ziemia kielecka.




Ten weekend był spacerowy. Wybraliśmy się w kieleckie strony. Plan był taki: Chęciny, Tokarnia i może Święty Krzyż.
Życie zweryfikowało nasze plany na miejscu. Chęciny- zamek zamknięty, bo go dopiero budują. Podeszliśmy jedynie pod zamek.
Szkoda. Na stronie oczywiście nie było o tym fakcie żadnej wzmianki.

 Po drodze widzieliśmy reklamę Zamku w Szydłowie. No to spojrzeliśmy na mapę. Decyzja: jedziemy.
Dojeżdżając do Szydłowa, wyglądaliśmy wzgórza z zamkiem jak to u nas bywa. Już mieliśmy autochtonów pytać o drogę do zamku, gdy podnieśliśmy głowy i okazało się, ze już stoimy pod murami miasta.



Szydłów zyskał miano "polskiego Carcassonne" dzięki zachowanemu do czasów współczesnych XIV-wiecznemu układowi urbanistycznemu zawierającemu wiele elementów tak architektonicznych jak i przestrzennych średniowiecznego miasta.
Do najważniejszych zabytków miasteczka zaliczają się: mury obronne wraz z Bramą Krakowską, zespół zamkowy (Sala Rycerska, Skarbczyk, Brama Zamkowa), kościół farny pod wezwaniem św. Władysława, kościół pod wezwaniem Wszystkich Świętych, synagoga.
Budowle zamkowe miasta, usytuowane w jego narożu, wchodziły ongiś w skład Kazimierzowskiego systemu obrony kraju, spełniając funkcje ustrojowo-administracyjne i polityczno-strategiczne.
Przedmieścia: Opatowskie i Krakowskie położone poza murami, posiadały charakter wiejski i spełniały drugorzędną rolę w funkcjonowaniu miejscowości. Na Przedmieściu Opatowskim znajdują się ruiny po przytułku dla ubogich i starców oraz kościółku św. Ducha. Na Przedmieściu Krakowskim, na wysokiej skarpie usytuowany jest kościół pod wezwaniem Wszystkich Świętych.tutaj
 Szydłów robi wrażenie. To niesamowita gmina i niesamowite zabytki. Mało turystów, spokój i sielanka. Moja córka stwierdziła, ze mogłaby tam zamieszkać.

Aby wykorzystać czas pozostały nam tego dnia, pojechaliśmy do Muzeum Wsi Kieleckiej w Tokarni.

 Rasowy skansen.tutaj
Muzeum Wsi Kieleckiej – Park Etnograficzny w Tokarni powołano w 1976 roku, a zaczęło funkcjonować od 1977 roku. Jest realizacją założeń naukowych etnografa i znawcy tradycyjnej kultury ludowej profesora Romana Reinfussa. Jego zamierzeniem było odtworzenie typowego układu osadniczego wiosek z różnych subregionów Kielecczyzny: Gór Świętokrzyskich, Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej, Wyżyny Sandomierskiej i Niecki Nidziańskiej.
Ponieważ dzień był piękny to i cała ekspozycja wydawała się być piękna.
Sielanka w pełnej krasie.
Niby fantastycznie ale mieszkać by się chyba już nie chciało w takich chałupach.

Dzień należy zaliczyć do udanych. Miło spędzony na zwiedzaniu w promieniach lekko jesiennego słońca.













poniedziałek, 2 września 2013

Wyprawa na Turbacz. Gorce.


Turbacz – najwyższy szczyt Gorców, znajdujący się w centralnym punkcie pasma i tworzący potężny rozróg. Według większości źródeł ma wysokość 1310 m n.p.m., ale niektóre podają 1314 m. Zbudowany jest z fliszu karpackiego. Wikipedia   mapa


Całkiem rano wpakowaliśmy się w samochód i ruszyliśmy do Nowego Targu. Droga zabrała nam 2h. Postanowiliśmy wejść na szlak żółty w Kowańcu. Jakimś cudem się udało, bo oznakowanie kiepskie.
Na szlaku. Ludzi niewiele.
Miało być spacerowo a było jak zawsze. Bolało.

Trochę szlaków w Polsce już poznałam, ale tak słabo oznaczonego jeszcze nie widziałam. Szlak ogólnie zaniedbany.
Podobno jest to las i teren prywatny w dużej mierze. Należy więc nie narzekać tylko się cieszyć, że wolno nam po nim chodzić.




Zdarzają się i takie oznaczenia szlaku.


Widoki po drodze mijały nas piękne. Żal tylko, że Tatry stały we mgle a potem w chmurach i prawie nie było ich widać.
Za to Zalew Czorsztyński ukazał nam się w całej okazałości.
Widok na Zalew Czorsztyński.

Schronisko pod Turbaczem.
 Szlak ogólnie obliczony na 3h nie był ciężki. W większości biegł glinianą drogą wyjeżdżoną przez autochtonów, którzy dobierają się do zasobów leśnych (pewnie im wolno).









Schronisko PTTK pod Turbaczem to piękny budynek. Turystów nie było wielu, więc nic nie zakłócało mojej socjopatycznej naturze odpoczywać.









Pomnik poświęcony żołnierzom AK.


Zejście nastąpiło szlakiem zielonym- do Kowańca.
Obliczone na 2,5 h.
Nadal słabo oznaczony. Czasem trzeba iść na węch lub GPS.



Widok na Zalew Czorsztyński.
 Ogólnie: wycieczka była udana. Pogoda wspaniała. Szlak mało wymagający. Widoki piękne.
Czego więcej człowiekowi potrzeba?

środa, 14 sierpnia 2013

Bieszczady po raz drugi.

Urlop się odbył.
 Ponieważ zaplanowaliśmy wypad w Bieszczady, tam pojechaliśmy. Jazda zabrała nam 4,5 h, co było zaskoczeniem, że tak mało.
Bieszczady przywitały nas słońcem, ciszą i sielankowymi widokami.
Postanowiliśmy dać się porwać tej sielance.
Pierwszy dzień to była aklimatyzacja czyli piwo, grill i nicnierobienie. Nadaję się świetnie do aklimatyzacji. Mogę to robić codziennie.



 Dzień drugi upłynął po znakiem Połoniny Wetlińskiej. Ponieważ każdy szlak, którym umyślimy sobie iść ma 13 km lub więcej, tak było i tym razem.
Słońce, wilgotność powierza jak w dżungli sprawiły, że szybko odechciało nam się Bieszczadów.
Jednak daliśmy radę. Nie żałowaliśmy. Widoki bezcenne. Ludzisków mało na szlakach, mało w knajpach, mało wszędzie, co powoduje podwojenie doznań sielankowych.
 Kolejny dzień to odpoczynek. Zwiedzaliśmy więc skansen w Sanoku. 38 ha .....nogi w d...e.
Zabrało nam to parę godzin. Ale ekspozycja ciekawa. Z czasem będą musieli wypożyczać turystom rowery, bo na nogach niedługo nie da rady.
Skansen ciągle rośnie.







Tarnica to kolejne miejsce, które znalazło się na naszym szlaku.
Szlak miał 13 km, pogoda piękna, bez upału, z przyjemnym wiaterkiem.
Szło się bardzo dobrze. Widoki jeszcze piękniejsze.

Wtedy mnie tknęło: następnym razem przyjadę tu na 2 tygodnie, potem na miesiąc, ostatecznie na zawsze...cdn.

piątek, 19 lipca 2013

Jutro sądny dzień. Obrona pracy licencjackiej. Na starość mi się zachciało.
W głowie pustka.