piątek, 23 stycznia 2009

Tożsamośc.


Czy istnieje coś takiego jak tożsamośc regionalna?
Mówi się o kimś : góral (co ma oznaczac człowieka charakternego,zawziętego,upartego), lajkonik (sknera),ślązak. Czy więc istnieje mentalnośc regionalna? Bo przecież każda z w/w grup to synonim jakichś cech.
Chyba więc istnieje.
Każdy naród ma swą mentalnośc, tak i poszczególne grupy etniczne pewnie też.
Zastanawiam się więc: kim jestem? Do jakiej grupy etnicznej należę?
Poczęta: Bukowina Tatrzańska
Urodzona: Oświęcim
Dzieciństwo: 0-5 lat Sucha Beskidzka (Beskidy)
Dzieciństwo: 5-12 lat Maków Podhalański( jw)
Nastolatka: 12-15 lat Wolbrom( kidyś katowickie , dziś małopolskie-okolice Jury)
Nastolatka : 15-19 Maków Podhalański
Starośc: 20- nadal Wolbrom.
Co przesądza o tym, ze jesteśmy górlalami,ślązakami, warszawiakami, lajkonikami czy scyzorykami?
Czy to są korzenie? Czy miejsce w którym mieszkamy i się wychowujemy?Czy cechy charakteru wykształcone w danym środowisku, które zabieramy ze sobą? A może gwara, którą się posługujemy?

Osobiście uważam, że wpływ ma okres dzieciństwa i dorastania na to kim jesteśmy. Wtedy się kształtujemy i kształcimy.
Kim więc jestem? Góralką?
Chyba tak się trochę czuję. Całe życie spędzone tutaj wzdycham do gór i Babiej Góry. Czasem uda mi się nawet tam pojechac. Czuję sentyment do Makowa Podh.Do Babiej Góry,do Skawy. Chyba dlatego ,ze pamiętam co dobre a zapomniałam co było złe.....

piątek, 16 stycznia 2009

Ja jako niejadek.

Dziś jeszcze trochę wspomnień z pacholęcych lat, by siostra nie myślała,że ma niegrzeczne dziecko.

Będąc dziecięciem nie tolerowałam mięsa.Miałam odruch wymiotny,smak mi nie odpowiadał i wogóle było fuj.
Żyłąm więc w miarę możliwości na chlebie z "sólą". z musztardą, nabiale i zupach mlecznych.
Rodzicow to oczywiście męczyło i wtykali mi mięsko.

Wynalazłam więc kilka sposobów na niejedzenie mięsa:

1.zakopywanie mięsa w ziemniakch (bo nie musiałam wszystkich zjadać),
2.wkładanie mięsa do talerza młodszej siostry, gdy patrzyła przez okno na przelatujące ptaki i wmawianie jej,że tyle miała,
3.upychanie mięsa w policzkach jak chomik+nagła potrzeba wyjścia do wc.

Wszystko to zostało przez ojca wytropione i wytrzepane paskiem.

Pewnego dnia wpadłam na genialny pomysł,żeby wyrzucić kotleta przez okno (mieszkaliśmy na III piętrze). Pomysł został zrealizowany.Odebrałam pochwały, jak to ślicznie zjadłam obiad i dumna oddaliłam się.
Pech sprawił,że ojciec wynosił wieczorem śmieci i chyba znalazł mojego kotleta pod blokiem, bo awantura była nieziemska.

Nasuwa się pytanie:dlaczego psy go nie zjadły? Dlaczego? A ja musiałam. Coś z nim musiało być nie tak.

Kiedyś matka nie wytrzymała i zapytała mnie:a co byś Ty chciala jeść?
-makaron z serem.

Przez tydzień jadłam makaron z serem. Uwierzcie, obrzydł mi, co wcale nie oznaczało,że zaczęłam jeść mięsko.
Jak by moje dzieci tak nie jadły, to chyba bym się wykończyła. Na szczęscie nie miałam większych problemów z własnymi dziećmi pod względem jedzenia.

Moje siosty też cierpiały na wstręt do mięsa.Chyba mama niesmacznie je przyrządzała. Musiało tak być.
Dziś mięsko jadam,przyrządzam a uczulenie na mięso minęło.

czwartek, 15 stycznia 2009

Pamięć ludzka.

Co pamietamy? Co pamiętamy z najmłodszych lat? Wydaje mi się że pamiętamy rzeczy, które nami wstrząsneły albo były miłe. Jednak z dzieciństwa mamy też dziwne, prozaiczne wspomnienia,nie wiedzieć czemu.

Co pamiętacie z najwcześniejszego dzieciństwa? Napiszcie. To ciekawe.

Moja siostra dziecięciem będąc 3 letnim, opowiadała nam, że pamięta jak była w brzuchu u mamy i widziała nas przez pępek (nas=jej siostry) i jak się urodziła to nas już znała.Śmiałyśmy się z jej dziecięcej fantazji. Potem okazało się,że dzieci w życiu płodowym odbierają bodźce zewnętrzne, słyszą hałas, rozróżniają nastroje mamy. Czy to później pamiętają? Chyba nie są świadome tego co pamiętają, bo ich świadomość ma inny poziom niż nasz.

Ale co pamiętamy? Wiele. Niektóre rzeczy...nie wiem czy są moim wspomnieniem czy wspomnieniem matki, bo gdy coś opowiada, sądzę że pamiętam to zdarzenie, a byłam malutka.

Niemniej jednak dziecięciem będąc jakimś 3 letnim....
Niedziela.Letni poranek. Mieszkamy w Suchej Beskidzkiej, przez którą płyną 2 rzeki.Jak tego nie wykorzystać???? Tata wymyślił,że idziemy nad rzekę poodpoczywać.Koce, jedzenie, mama babcia, znajoma....idziemy.
Zapowiadał się piękny dzień ale juz wtedy nade mną zaczęły się gromadzić gradowe chmury.
Pacholęciem byłam charakternym i upartym, więc szybko się okazało,że ten grad jednak spadnie.
Piknik się rozpoczyna, wszyscy się rozsiadają, w rzece pod "wodospadem" (czytaj: próg wodny) brzechtają się dzieci.
-Idź Kasiu do dzieci.
Ojciec zabiera się za rozbieranie mnie do rosołu . Natrafił na gwałtowny i głośny opór:
-Nie!!!!
Żyłka na skroni ojca zaczyna pulsować.
-To rozbierz się sama.
-Nie!
Żyłka coraz bardziej pulsuje a twarz taty robi się buraczkowa.
-Dlaczego nie chcesz się rozebrac? pójdziesz sobie do wody, do dzieci.
-Bo nie mam stanika i wszyscy zobaczą moje cycki.

Żyłka ojca pękła, grad sypnął z granatowych chmur.Mój tyłek ucierpiał.
Sukienka została na mnie. Mój upór zwyciężył.

Ciekawym jest jak zapamiętujemy. Te same zdarzenia zapamiętane przez 2 różne osoby, rożnią się,na czym innym kładą nacisk emocjonalny, co inne w danej historii jest przez nie uznawane za ważne.Inaczej postrzegamy też ludzi.

Ojciec nauczył nas (mnie i siostrę młodszą) ciosu samoobrony. Moja siorka niezwłocznie go wypróbowała na mnie.Ze śliwą pod okiem widziałam to zdarzenie jako cios wymierzony w moją dumę, ona to widzi do dziś jako zabawną historię.Jej było do śmiechu , mnie nie.

wtorek, 13 stycznia 2009

Moje prace.

Jestem artystką-hobbystką. Oto moje prace.Parę prac.Kilka.Jeszcze wkleję więcej.
To one miały mi pomóc w leczeniu.Nie pomogły.
Jak na nie patrzę to ogarnia mnie wielka rozpacz.
Nie umię nic i nie mam talentu. Żle.





Choroba.

Chyba mam nawrót choroby. Dopada mnie i gnębi.Powoli zabija. Wyjada mi umysł,rozum,trzewia. Trawi całe ciało.Mam dreszcze, mam gorączkę, mam zawroty głowy, bóle brzucha, drżenie rąk.
Mam brak chęci do życia.
Co to za choroba? Depresja.
Niszczy umysł i ciało.
Walczyłam już dwa razy z nią. Użyłam ciężkiego sprzętu bojowego: leków.Użyłam lżejszej broni: samoleczenia przez hobby.
Działało ale przestało.
Walkę znów przgrywam. Czy mam siłę by znów stanąć na froncie? NIE.
Czy mam się poddać? NIE
Nie mogę się poddać ale nie mam siły na walkę.
A moze ulżę najbliższym? Może ulżę i sobie? TAK.

poniedziałek, 12 stycznia 2009

Dzieciństwo.

Będąc pacholęciem robiłam różne ekstremalne doświadczenia ze swoim ciałem. Sprawdzałam wytrzymałość na zimno (wpadając w przeremble),grubość skóry (nadziewając się na płoty), głębokość położenia tętnicy szyjnej (wbijając sobie części talerza w szyje), wytrzymałość głowy (spadając z trzepaka).
Byłam łobuzem.Byłam robaczywym dzieckiem jak moja siostrzenica. Czy miałam ADHD? Nie.
Ja tylko byłam ruchliwa.Uparta.Charakterna.
Piszę o tym , bo siostra się się martwi czy jej córuchna nie ma ADHD. Nie ma. Jest tylko początkiem łobuza. Słodkiego. Z anielskim wyglądem.

Jako dziecię miałam blond włosy i loki.Oczy piwne, w których siedział przyczajony diabeł.Włosy ściemniały w wieku 3 lat a diabeł wylazł.
Dziś wiem dlaczego tak lubiłam "Panią Twardowską" A . Mickiewicza. I ten czmychający diabeł przez dziurkę od klucza...mój idol.
Wszystko dziś ma sens.

Zabawy,które uskuteczniałam w młodocianym wieku często były zabawami trącającymi o zbójnictwo.
Napady na sady, ogródki warzywne, łażenie po drzewach, skakanie przez płoty, jazda po halach na sankach. Zawsze gdzieś przy tych zabawach, gdzieś za plecami, gdzieś za drzewem stała Śmierć lub Kalectwo.
Jak w "Zabójczej broni" mogę chwalić się bliznami:na nogach,rękach,brzuchu,szyi.Zaliczyłam parę wstrząśnień mózgu, utratę przytomności po upadku z huśtawki,z drzewa, na lodowisku. Odbicie kości ogonowej po jazdach na sankach.
Długo by wymieniać.

środa, 7 stycznia 2009

Śliczny stolik

Przeglądając net w poszukiwaniu stylizacji pokoju dla córki znalazłam takie coś; http://www.muratordom.pl/wnetrza/zrob-to-sam/ukladanka-artystyczna,6177_19374.htm

i bardzo mi się spodobało. Od dziś kolekcjonuję kafelki!

Chyba mąż ma rację mówiąc,że firma oczyszczająca miasto mnie wywiezie. Ciągle tylko coś gromadzę.
A to serwetki, a to koraliki, a to drewienka, farby, lakiery. Mam już tych śmieci sporo. Po co ? Bo decoupaguje. A teraz ten stolik....chyba na balkon sobie coś takiego zrobię.

Kto ma wolne kafelki...proszę wysyłać...

piątek, 2 stycznia 2009

Pomysł na biznes.

Tak, minęły święta.Nareszcie.Powinnam pisac jak było, co się jadło.Po co?

Od jakiegoś czasu myślę o działalności gospodarczej, bo sytuacja w pracy jest nędzna.
Koncjepcji miałam wiele ale z sukcesem ekonomicznym mogło by różnie. Aż tu wczoraj poraz n-ty obejrzałam brytyjski film "Goło i wesoło". Tragikomedia.
Uśmiałam się po pachy.

No i przyszło olśnienie: stworzyc zespół taneczny dorodnych mamusiek. Tylko kto to obejrzy? Rozbierających się pań jest pełno.
Rzut oka na męża i zaczyna powstawac zespół w mojej wyobraźni.
Rozbierający się, podtatusiali panowie (jak w filmie). A żeby było po polsku, ubrani w krakowskie lub góralskie stroje ludowe, oczywiście zmodernizowane, by nie obrazic niczyich uczuc religijnych.
Pomysł doprowadził do niezrozumiałej radości mojego męża. Zaczęłam snuc wyobrażenia na temat stringów z wełny, z haftowaną parzenicą-centralnie, na temat stylu ściągania pasa od spodni.
Krakowski strój ma zbyt wiele warstw, więc go wyeliminowałam, cho kuszące jest to coś co wisi u pasa krakowiaka i dzwięcznie dzwoni przy chodzeniu (takie srebrne talarki).Strój krakowski ze względu na urodę ma wiele do zaoferowania.Tylko jak to zdjąc?
Oczywiście zaczęłam się zastanawiac jak TO zarejestrowac. Mąż wymyślił,że to dzałalnośc estradowa.Ja,że zespół ludowy.
Może jakaś dotacja z Unii by się przytrafiła????
Pomysł jest. Aktorzy?
Mąż wyraził zgodę , głupio się uśmiechając.
Proponuję mojego szwagra Wojtusia, bo to młode ciało.Przydałby się ktoś z sexapilem, ktoś chuderlawy i ktoś innego koloru skóry.
Plan jest taki: po zgromadzeniu takiej menażerii, trzeba rozpocząc kurs tańca, taniec brzucha, kręcenia biodrami i gustownego rozbierania sie z uśmiechem na twarzy.
Oj tańczy ten zespół już w mojej wyobraźni, oj tańczy.