piątek, 31 lipca 2009

Zdjęcia.

Zdjęcia zawsze mnie interesowały. W pewnym momencie życia marzyłam o Studium Fotograficznym w Katowicach. Jednak aby zostać przyjętym trzeba było mieć własny aparat i coś tam jeszcze.
W dobie komunizmu i ciągłego kryzysu gospodarczego raczej nie mogłam liczyć na taką inwestycję ze strony taty.

Za to do dziś lubię oglądać cudze fotografie i choć się nie znam na fotografii, wypracowałam własny sposób ich oceniania : podobają mi się albo nie.

Kraków to oklepany temat fotografii, bo to bardzo wdzięczne miasto do fotografowania ze względu na mnogość zabytków, imprez kulturalnych i klimat.
Osobiście zawsze bardzo lubiłam oglądać obrazy wystawione na Bramie Floriańskiej, chodzić po galeriach wszelkiej maści.Zawsze zachwycałam się wyrobami złotniczymi sprzedawanymi w Sukiennicach czy ręcznie rzeźbionymi szachami.


Brama Floriańska.

Innym wdzięcznym tematem zdjęć w Krakowie są ludzie. Genialne w tym mieście jest to,że ludzie tu szeroko interpretują modę i nie wstydzą się tego. Wszystko jest dozwolone. Na ulicach spotykamy ludzi różnych narodowości, ras czy wyznań.
Tu nie dziwi nic.

Nad Wisłą.

W mieście jest pełno kameralnych knajpek ze wspaniałym piwem, zaułków, placów trochę mniej nękanych przez turystów a równie urokliwych jak Rynek.Zresztą co tu pisać, to trzeba zobaczyć.


Plac Matejki. Pomnik Grunwaldu.


Nocą.
Zdjęcia pochodzą z zaprzyjaźnionego Studia fotograficznego FOTOMORGANA

czwartek, 30 lipca 2009

Moje projekty.

Mój decoupage powoli dobiega końca. Straciłam sens i cel. Poza tym nie mam już co malować i dla kogo.

Pomyślałam więc,że na drutach porobię. Córka chciała takie rękawki. Takie bolerko bez przodów.Durne to, ale udało mi się zrobić. Trochę bez przekonania to robiłam. Coś wyszło.
Patrząc na bloggerze jak dziewczyny radzą sobie z drutami to marna ze mnie dziewiarka. Jednak podejmę jeszcze próbę zrobienia czegoś na drutach. Może szalik?


No ale pomyślałam sobie, że blogerki szyją takie fajne torby...to może i ja spróbuję?Przydałaby mi się taka i córce uszyję też. Przecież to prostokąt, pozszywać po bokach, wszyć podszewkę i gotowe.

Nazbierałam różnych ubrań od rodziny, takich do wyrzucenia. Może coś wykroję. Matka krawcowa to może i na mnie trochę tego talentu spłynęło?

Zapomniałam,że nie lubię takich przeróbek, bo to trzeba kombinować jak by tu materiał wykorzystać.A takie kombinacje mnie zniechęcają.

Nożyczki poszły w ruch. Tnę. Trochę krzywo, ale to nic. Zaszyje się. Tnę. Podszewkę wycięłam. Siadam i patrzę co ja takiego wycięłam. Nie wiadomo. A jak podszewkę do tego czegoś wszyję? Nie wiadomo.

Rozłożyłam i myślę...bo torebkę trzeba trochę usztywnić. Usztywnienia już nie kroję. Szkoda materiału.

Poskładałam moje szmatki i powiedziałam sobie:
-Do przemyślenia.
Tak naprawdę to nie wrócę już do tej szmatki.
Tak naprawdę to zapomniałam,że ja nie umie szyć, że jestem beztalencie,ze brak mi cierpliwości do szycia.

wtorek, 28 lipca 2009

Serek topiony.



Jak zwykle w weekend piekłam chleb pszenno-żytni. Jeden dla mnie, jeden dla siostry , bo twierdzi,że jej smakuje.
No i zrobiłam próbkę : serek topiony.

Rzecz prosta i smakowita. Można go doprawiać jak nam się podoba.

Przepis:

1 kg sera białego (tłustego)
5-7 dkg masła
sól, soda, przyprawy

Ser biały pokruszyć , posolić i odstawić. Są teorie,że na 3-5 dni aż "zgliwieje".
Ja tam odstawiłam na parę godzin . Ser robi się kruchy.Rozpada się pięknie.
Do garnka masło wrzucamy i na ogień go. Ser wrzucamy i przyprawiamy go wg naszego gustu.
Jak troszkę zacznie się roztapiać, wsypać sodę ( 1-1,5 łyżeczki) i mieszać cały czas.
Serek roztopi się na jednolitą masę, płynną. Zlewamy np. do salaterki.
Można jeść na ciepło, na zimno, kłaść np. na pizzę.

Smacznego.

poniedziałek, 27 lipca 2009

Wyliczanki.

Czy pamiętamy wyliczanki z naszego dzieciństwa?

1. Na wysokiej górze stało drzewo duże
Nazywało się apli papli bitem blom.


2. Nie ma masła nie ma serka
My nie chcemy Edwarda Gierka
Raz , dwa, trzy
Sekretarzem będziesz Ty!

3. Raz, dwa, trzy, cztery,
maszeruje Hackelbery,
no a za nim Pixi, Dixi,
co się kąpią w proszku "IXI",
a za nimi misio Yogi,
co ma zawsze brudne nogi.
A za misiem krowy dwie,
wykąpane w proszku "E".

4. Siedzi baba na cmentarzu,
trzyma nogi w kałamarzu,
przyszedł duch, babę - w brzuch,
baba - fik, a duch znikł.

5. Ene due rike fake,
torba borba ósme smake,
eus deus kosmateus
i morele baks.


Proszę o więcej....

wtorek, 21 lipca 2009

Papierosy.

Ostatnio źle czuję się psychicznie.Jednak gdy wspominam swoje łobuzerskie wybryki...śmieję się. To co kryje się w naszej pamięci, jest nieodgadnione póki nie zaczniemy sobie przypominać.
Myślałam,że niewiele pamiętam z dzieciństwa, a tu masz babo placek. Jest tego ogrom.I złego i dobrego.
Moja mama była dosyć toksyczna, z czego nie zdawałam sobie sprawy. To rodzice są budowniczymi naszego charakteru, poczucia wartości i tego kim jesteśmy.
Nie zdawałam sobie z tego sprawy do momentu, gdy pierwszy raz poszłam do psychiatry, gdy zaczęłam czytać o terapiach behawioralno-poznawczych. Wtedy jakby kurtyna opadła.Ujrzałam całe swoje życie w innym świetle.
Wredne jest to,że oskarżam matkę o mój brak poczucia wartości,o nieśmiałość, o nieudaczność, o niską inteligencję,i wiele innych.Może to niesprawiedliwe.Może.
Bardzo boję się,że i ja wyrządziłam moim dzieciom takie krzywdy.Szkoda,że wcześniej nie miałam takiej wiedzy jak dziś.



Odc.6. Papierosy.



-Dzisiaj po południu przyjdzie ciocia Basia, przypilnować Was bo mama musi wyjść-oświadczyła mama.
Mama i tata zapisali się na kurs samochodowy i uczą się jeździć. A ciocia Basia to taka udawana ciocia, ale bardzo fajna.
-Ciocia wyjdzie o 19.00 i przez godzinkę będziecie same.
-Dobrze mamo-odpowiedziałam a przez głowę przebiegło mi tysiąc myśli, jakby ten czas wykorzystać.
- To przyjdzie do mnie Iza i Ela i będziemy się bawić.- odpowiedziałam.
-Dobrze, tylko grzecznie i zaopiekuj się siostrami.

Wszystko przebiegło zgodnie z planem i ciocia Basia poszła sobie o 19.00, a my ruszyłyśmy w tango.
Realizacja tego , co zaplanowałyśmy przebiegła nadzwyczaj dobrze. Wcześniej ukryłyśmy paczkę papierosów w pokoju, a ciocia też zostawiła nam bonus, bo zapomniała wziąć swojej (parę fajek).
-Dobra nasza!- krzyknęłam gdy tylko ciocia opuściła nas.
-No zapal,zapal!-namawiała Iza.
-Ela, no ciągnij!-instruowałam.
Wszystkie odpaliłyśmy papierosy.
-Musimy chodzić po mieszkaniu,żeby nie śmierdziało!-powiedziałam.
No to chodziłyśmy z tymi papierosami po mieszkaniu.
Gdy tylko się skończył jeden, odpalałyśmy następnego.
-Ale Twoja siostra poskarży na pewno-powiedziała Iza.
-To tez jej damy zapalić- odpowiedziałam.
Renata więc też dostała papierosa.Pociągnęła i zaczęła kaszleć.
Musiałyśmy więc ją przekupić cukierkami by nie poskarżyła rodzicom.
Wypaliłyśmy całą paczkę papierosów.

Gdy mama wróciła z kursu, zapytała:
-Co tu tak śmierdzi papierosami?
-Bo ciocia Basia paliła.
-No ale żeby aż tak?-zdziwiła się mama.
Jako zawodowy kłamca zręcznie się wyłgałam.
Na drugi dzień zaczęło się.
-Widziałam się z ciocią Basią i powiedziała,ze zostawiła tu paczkę papierosów, nie widziałaś jej?
Ja, z miną niewiniątka:
-Nie.- bo jak kłamać to do końca.
-A Renia mówiła , że wy wypaliłyście wczoraj dużo papierosów. Mówiła,że paliłyście, kaszlałyście, plułyście do zlewu tytoniem a jej dałyście cukierka , by nie poskarżyła.
_Nieprawda! Ona też paliła!-wykrzyknęłam.

Iza i Ela oświadczyły mi tego samego dnia,że ich mama już wie, bo moja mama doniosła.
Ela zaczęła płakać.
-Jak tata się dowie, to mnie zabije. Izie nic nie zrobi, bo to łobuz,ale ja....
-Coś Ty, jesteś jego pupilką, nic Ci nie zrobi.-powiedziała Iza.

Mój tata się dowiedział, jak tylko przyjechał z pracy.Słyszałam jak się śmiał do rozpuku. Kiedy się w końcu uspokoił, zawołał mnie:
-Masz papierosa, pal.
-Chcesz ją zabić?-krzyknęła mama.
-Jak pali to niech robi to porządnie-odpowiedział tata.
Potem kazał mi się zaciągnąć. Kaszel wstrząsnął całą mną.
Potem kazał mi napisać taki cyrograf,że do 18 -tego roku życia nie będę nałogowo pali ani pic.
Początkowo chciał utoczy palca, bym podpisała go własną krwią, ale spasował po moim napadzie płaczu.
Podpisałam atramentem. (Oczywiście strzeliłam byka i żyletka poszła w ruch).

Ten cyrograf mam do dziś....fajna pamiątka.

czwartek, 16 lipca 2009

Odc.5. Koszyczek.

Ten blog to taki sralnik (cytat z matkiboskiejmacicznej).Nierówny , o wszystkim i o niczym. Miał być o wszystkim i o niczym,więc cel osiągnięty.
Jednak tak naprawdę mało w nim mnie. Gdybym napisała to co czuję i myślę....



W szkole jest super! Uczymy się pisać i liczyć. A ja już umie. Czasem mam tylko kłopoty, gdy przychodzę do domu. Tata ogląda zeszyty i mu się tak podobają,że wyrywa kartki a ja znów muszę pisać, bo w zeszycie muszę mieć co pani kazała.
Czy tata nie może sobie sam napisać ?
-Znów kleks! a tu krzywo!
-Kleksy same się robią.Atrament sam kapie, ale zobacz jakie są ładne....a jak się przyciśnie drugą kartką, to się robią jeszcze ładniejsze!

Uczymy się pisać stalówkami . Na ławkach mamy kałamarze a w zeszytach bibułkę do kleksów.
Ja ciągle przepisuję te zeszyty. Czasem tata ma dosyć, bierze żyletkę i skrobie moje byki.Zawsze się denerwuje a ja płaczę.
Ale dziś było naprawdę super!
Pani kazała nam przynieść mydło, zapałki i papier kolorowy.
-Będziemy robić koszyczki dla mamy, na Dzień Mamy.
Pani nam objaśniła co i jak i zaczęliśmy.
Skrobaliśmy mydło, robiliśmy dziurki, wtykaliśmy zapałki, oklejaliśmy papierem.
Piotrek, to taki łobuz, podszedł do Eli i pociągnął ja za kucyka. On się kochał w Eli i wszyscy zaczęli krzyczeć:
-Panna z kawalerem, panna z kawalerem!
Ela się zdenerwowała i walnęła Piotrka pięścią w zęby.Wypadły mu na podłogę 2 zęby.Pozbierał je. Ela bała się,że poskarży pani ,ale on nic nie powiedział.
Mój koszyczek był śliczny.
Wpadłam do domu:
-Patrz mama, co mam dla Ciebie!
Mama podskoczyła:
-Mówiłam Ci tyle razy, nie hałasuj, bo Twoja siostra śpi!
-Ale patrz mamo co ja mam dla Ciebie!
-Dobrze już, umyj ręce.
-Ale mam dla Ciebie prezent!
-Dasz mi spokój?!-krzyknęła mama.

I tu przesadziła! Ja zrobiłam dla niej koszyczek na prezent, a ona krzyczy.Sama go zrobiłam....
I popłakałam sobie troszkę, po cichu.
-Czego ryczysz bekso?!-krzyknęła mama.
-Bo nawet nie zobaczyłaś mojego koszyczka...

Wieczorem, gdy poszłam się myc, na mydelniczce leżało moje mydło, tylko bez patyczków i papierków.
I zrobiło mi się smutno, strasznie smutno.

odc.4 Szkoła.

Pierwszy raz od 7 lat, mama nie pozwoliła tacie na obcięcie mi włosów i miałam w końcu takie długie....
-Bo ona idzie do szkoły i musi być widać, że to dziewczyna-podsumowała mama.
Mama uszyła i granatową spódniczkę i do teko taką bluzę z takiego misiowatego materiału.
To na rozpoczęcie roku szkolnego. Do tego białe kokardy na moje szalone kucyki i te paskudne, chłopskie półbuty.
Tak mnie wystroili do szkoły.
Do szkoły poszłam z tatą.Było tam dużo dzieci. Większość znałam z podwórka.Była Ela, Kaczka, Makówka, Żmuda, Aga i były chłopaki: Stówka i Krzyś i inni.
Ja ustawiłam się odważnie z dzieciakami z mojej bandy i podwórka.
I jakieś panie zaczęły wywoływać dzieci.Gdy się okazało,że nie jestem w klasie z moją koleżanką Elą, uderzyłam w płacz.
-Nie pójdę z tą panią! Ja chcę być z Elą
_Beksa, beksa- zawołała Kaczka. Ta głupia Kaczka.
A ja nie jestem beksa. Pokazałam jej język. Ja chcę być z Elą w klasie.
-Przestań płakać !- tacie na szyi urosła taka czerwona i ruszająca się żyłka.
-Nie lubię szkoły!-krzyknęłam i chciałam uciec.Taka miła pani z długimi włosami podeszła do taty i zapytała:
-O co chodzi? Dlaczego ona tak płacze?
No i w końcu mnie wysłuchali i mogłam iść do klasy z Elą.
A ta miła pani potem już taka miła nie była....

środa, 15 lipca 2009

Odc.3. Niewidzialna ręka.

Zakładamy bandę. To pomysł Agi (Żaby). Ropucha powiedziała,że moze to być taka banda, jak pokazują w tv "Niewidzialna ręka".
Co roku w wakacje,w tv pokazywano nam bandy "Niewidzialnej ręki", które robiły coś dobrego.
Niewidzialna ręka to także Ty!

Bandy te robiły dobre rzeczy dla ludzi i potem ci ludzie byli bardzo zdziwieni,że ktoś im naniósł wody, porąbał drwa.My tez tak chciałyśmy.
Do bandy miały należeć : Aga, Ela,ja,Kaczka, Makówka i Żmuda.
-To będzie fajna banda, aja będę szefem-powiedziała Aga.
-Ty szefem? - zdziwiła się Kaczka. -Ty nie umiesz by szefem!
-Ja to wymyśliłam i ja będę szefem.I to ja wiem, gdzie trzeba iś i komu pomóc. Jutro zbiórka i zaczynamy.

Nie było więcej protestów, bo Aga wszystko wiedziała.
Rano nasza banda zebrała się koło trzepaka.
-Moja mama powiedziała,że nie możemy tak wejść do kogoś i mu latać po podwórku, bo taka starsza pani pomyśli ,że to złodzieje.-powiedziała Aga.
-To Ty mamie powiedziałaś? A to miała by tajna banda!-krzyknęła Żmuda.
-No ale mama powiedziała,że musimy iść do tej pani i powiedzie,że chcemy jej pomóc. I tak się zdziwi.-powiedziała Aga.
-Ładna mi " Niewidzialna ręka"-powiedziała Żmuda.
Aga bardzo dużo i szybko mówiła i już nikt nie chciał się kłóci, bo mogła nas wyrzucić z bandy.

Poszłyśmy do tej starszej pani i ta panie się bardzo zdziwiła. Pozbierałyśmy jej jabłka w ogródku, przyniosłyśmy drewno i wodę.
Ta pani tak bardzo się cieszyła, że poczęstowała nas herbatą i ciasteczkami.
Byłyśmy u tej pani jeszcze parę razy, a ona tak się cieszyła,że dała Adze pierścionek z niebieskim oczkiem.I teraz Aga też się cieszyła.
Na drugi dzień musiała go odda tej pani, bo mama ją strasznie okrzyczała.
-Dobrze jej tak. Nie chciała się z nami podzielić! Głupia Aga.
- A my byśmy mamie nie powiedziały i nie musiałybyśmy oddawać go.
Fajna była ta nasza banda.

Odc.2. Wielka ucieczka.

Moje dwie najlepsze przyjaciółki poszły do przedszkola.Nie wiem po co.Przecież umiały sobie otworzyć drzwi kluczem zawieszonym na szyi, czy zrobić do jedzenia chleb z musztardą.Zresztą one , podobnie do mnie , nie potrzebowały jedzenia.
I po co im jakieś głupie przedszkole?
-Co tam się robi?- zapytałam.
-Bawi się!-zgodnie odrzekły.
-Ale razem na podwórku też się bawiłyśmy!
-Ale tam jest super!-krzyknęły chóralnie.

I zrobiło mi się smutno, bo ja nie mogę się tam z nimi bawić tak super.
Musiałam całe dnie czekać na nie i bawić się z jakimiś innymi dziećmi.

-Też chcę iść do przedszkola-oświadczyłam mamie.
-Nie pójdziesz, bo ja jestem w domu i mogę się Tobą opiekować.
-Nie musisz mną się opiekować.Ja chcę do przedszkola z Izą i Elą!

Wieczorem mama rozmawiała z tatą , a ja podsłuchiwałam.
-Może poślemy ją do przedszkola? Może zacznie jeść.-mam przekonywała tatę.
Zostałam jednak w domu i moje życie było dramatem. Ciągle czekałam aż moje koleżanki wrócą z przedszkola.

Dwa dni później postanowiłam, że ucieknę z domu i pójdę sama do przedszkola. Tam sie można ciągle bawić i jeść pyszne rzeczy.A dzieci nie śpią w łóżkach tylko na leżakach i jest super.
Rano wstałam, ubrałam się.
-Mamo idę na podwórko-krzyknęłam wychodząc.

Szybko pobiegłam do przedszkola, oglądając się czy nikt mnie nie śledzi.
-Udało się!
Na podwórku przedszkola bawiły się dzieci. Ela leżała na trawie i udawała,że jest ranna.Pielęgniarką robiła jej opatrunek.
-Ela, Iza!-krzyknęłam i pomachałam im.-Pobawcie się ze mną!
Pani, która była z dziećmi w ogrodzie, o coś je zapytała a potem podeszła do furtki i wpuściła mnie.
I mogłam się bawić z dziećmi, i mogłam szaleć. Było wspaniale.
Potem ta miła pani klasnęła w ręce i krzyknęła:
-Dzieci, idziemy na obiad! A Ty, Kasiu musisz iść do domu, bo mama będzie się martwic.
No i poszłam sobie . I znów byłam smutna.
-Szkoda,że nie mogę z nimi zjeść obiadu, na pewno mają dobry.

Mama nawet nie zauważyła ,że mnie nie było w domu. Nie zauważyła, że byłam w przedszkolu.
Na obiad był kotlet. A ja nie lubię kotletów.
Pokroiłam go na kawałki i włożyłam siostrze na talerz. Ona i tak go zje.

wtorek, 14 lipca 2009

Wspomnień czar.

Wracam do wspomnień.Próbuje je opisać w inny sposób.
Miałam napisać o Festiwalu Teatrów Ulicznych w Krakowie, ale moja inteligencja pozbawiła mnie zdjęć. Zamiast zmienić w aparacie format zdjęć, zrobiłam format card.
Nie ma zdjęć. Festiwal był uboższy niż w poprzednich latach ale mnie i tak się podobał.To takie odchamianie dla proletariatu. Dobre i to.



Odc.1. Zakupy.

Mama powiedziała,że właśnie zaczął się Tydzień Kultury Beskidzkiej i będą szkolne kiermasze. Musimy pójść kupić rzeczy do szkoły.
-Jakie rzeczy?- zapytał tata.
-Rzeczy do szkoły -powiedziała mama-piórnik,tornister, tenisówki i buty.
-Buty? Czy ona je zjada?Przecież dopiero kupowaliśmy.Buty to ja jej kupię!

Przeczuwałam awanturę.Tata zaś kupi mi buciory a nie buty.
-Ostatnio to były kierpce a czas na tenisówki-powiedziała mama.W dodatku wyrosła z nich.
-Jak wyrosła, przecież ona nic nie je, to nie rośnie!-odezwał się tata.

No i zaczęło się. Nie jem, nie piję.Lubię tylko słodycze i ser.Lista wyrzutów była długa.
Następnego dnia poszłyśmy z mamą na kiermasz szkolny.
Mama kupiła mi piórnik drewniany, rzeźbiony. Z parzenicami.Taki w którym na pewno zechce zamieszkać Plastuś.Jak w książce o Plastusiu.
Następnym zakupem był tornister.czerwono-granatowy z światełkami odblaskowymi przy zapięciach.No i mama kupiła mi chałat(czyt.fartuch).Granatowy z białym kołnierzykiem. Taki stylonowy.Moja duma.
Po powrocie do domu szybko w piórniku umieściłam gumkę myszkę,ołówek,stalówkę i obsadkę oraz szmatką wyłożyłam miejsce dla Plastusia. Może się wprowadzi.
Tornister wypełniłam książkami i zeszytami (moje przyszłe utrapienie)i byłam gotowa do szkoły.
Czas na buty.
Kolejny dzień upłynął pod znakiem poszukiwań butów dla mnie.
Tata zabrał mnie do sklepu.Nadchodził kataklizm.
Z tenisówkami nie było problemu. Zero wyboru=zero problemów. Granatowe z białymi podeszwami.
Buty.
-Te chcę, tato!-krzyknęłam , wskazując paluchem na śliczne,czerwone lakierki.
-W tym się nie da chodzić-odpowiedział tata i przesunął się w stronę okropnych, chłopskich półbutów.
-Nie chce takich, ja chcę lakierki!
-Wybij sobie z głowy!-odpowiedział tata z lekko zaczerwienioną już twarzą i żyłką drgającą na skroni.
-Lakierki ma Aga* i da się chodzić!I ja też chcę!
Po przymierzeniu kilku par wstrętnych półbutów ze sznurowadłami, ojciec wskazał na te właściwe.Tata był zadowolony.Ja nie.
Płakałam za każdym razem, gdy spojrzałam na pudełko z butami.
Były to wstrętne zamszowe półbuty,zszyte z kolorowych łatek.Miały sznurówki i były chłopskie!
-Co się stało?-zapytała mama widząc mnie całą tonącą we łazach.
-Kupiłem jej porządne, skórzane buty
-Chłopskie!-krzyknęłam i znów zalałam się łzami.
-Kolorowe, zobacz-zwróciła się do mnie mama-a jakie byś Ty chciała?
_Lakierki czerwone!A te w dodatku są za duże!
-Wypcha się palce watą, dłużej pochodzi-odpowiedział tata.

W ramach odkupienia win i wyrzutów sumienia mama na drugi dzień kupiła mi dorosłe, czarne kozaki, na obcasach.I chociaż był lipiec,chodziłam w nich codziennie. Mojej koleżance Eli mama też takie kupiła i teraz mogłyśmy się bawić w damy.

*Aga-koleżanka z podwórka, której rodzice wszystko kupowali.Jej mama była lekarzem.Aga była brzydka i nazywaliśmy ją Ropucha.I jej mama nie miała takiej maści ,zeby była ładniejsza, to jej wszystko kupowała.

czwartek, 9 lipca 2009

Co o tym myślicie?

Najszybszy torcik z jabłek


Składniki:
1 szklanka mąki
1 szklanka cukru pudru
1 szklanka kaszy manny
1-2 kg jabłek
łyżeczka proszku do pieczenia
cukier waniliowy
pół kostki margaryny

Sposób wykonania:
Sypkie produkty wymieszać razem, podzielić na 3 części. Jabłka zetrzeć na tarce z dużymi oczkami.

Na dno tortownicy wysypać pierwszą część sypkich produktów, potem połowę jabłek. W ten sposób ułożyć resztę produktów. Wierch obsypać startą na tarce lub pokrojoną w cienkie plasterki margaryną. Piec około 1 godziny do czasu zrumienienia się wierzchniej warstwy. Można polukrować. (Lukier: utrzeć szklankę cukru pudru, 2 łyżki masła i soku z cytryny).

Prostota mnie powaliła i zniechęciła. Nie wiem co o tym myśleć i co z tego wyjdzie.
Trzeba spróbować?

wtorek, 7 lipca 2009

Podróże małe i duże.




Dziecięciem będąc szybko zrozumiałam hazard i go pokochałam.Moja babcia nauczyła mnie grać w karty i całymi dniami z nią " cięłam". Ojciec jak to przyuważył, postanowił wykorzystać moją miłość do kart. Stworzył dla mnie nową talie kart i nową grę. Karty były z literkami. Miało mnie to zapalić do czytania. Tak ojciec stworzył pierwszą analfabetkę PRL-u. Od tego czasu czytanie szło mi coraz gorzej. Uwsteczniłam się.Na widok książek odrzucało mnie. Ojciec tego nie pojmował. Za sprawą koleżanki zaczęłam czytać książkę" Timur i jego drużyna"Arkadego Gajdara. Potem były "Czarne Stopy" i "Nowe ślady Czarnych Stóp" S.Szmaglewskiej i poszło.....wszystkie "Tomki" czy seria "Pan Samochodzik...".
Nastał czas na Arkadego Fiedlera. Wraz z nim zwiedzałam świat.Byłam z nim w Kanadzie, w Gwinei, na Madagaskarze Przeczytałam 26 jego książek na 32 napisanych .Do dziś czuję żywiczny zapach Kanady, słyszę ptaki drongo czy ryby śpiewające w Ukajali.
Tak zaczęła się moja przygoda z książką podróżniczą. Potem już poszło. Pożerałam wszystko co jest podróżnicze:książki, gazety , programy tv i filmy.

Trafiłam kiedyś na kolejnego naszego podróżnika: Wiktora Ostrowskiego.Książkę "Wyżej niż kondory" pokochałam od pierwszego wejrzenia.Bardzo przyjemnie się czyta, a to oczywiście podstawa, aby ją zacząć czytać. Opowiada o przygotowaniach, a w końcu o samej wyprawie. Celem był szczyt jeszcze niezdobyty, jak to mówią miłośnicy takich wypraw - dziewiczy. Miejscem tej wyprawy są Amerykańskie Andy. Książka oparta jest oczywiście na faktach i opisuje okres przed wojną.
Autor jest jednym z uczestników wyprawy oraz jej organizatorem. W książce jest mnóstwo pięknych opisów przyrody, zwierząt (choć niewiele ich tam było - głównie muły, które niosły bagaże). No i zakochałam się w górach szeroko pojętych: i tych małych i tych wielkich.
Przyszedł czas na Tonego Halika i jego żonę. Oglądałam "Pieprz i wanilia" jako program obowiązkowy. Najpierw w tv czarno-białym, potem w kolorze.
Zazdroszczę im wypraw, wrażeń i pamiątek , które zgromadzili. Niedawno nawet widziałam Elżbietę Dzikowską na tvn style, pokazywała etniczne stroje i biżuterię.Coś boskiego!
Po przeczytaniu książki "Zielone wzgórza Afryki",Ernesta Hemingwaya, już wiedziałam,że to będzie moja kolejna miłość .

Autor jest autentyczny aż do bólu. Pisze o Afryce, o przygodach łowieckich, o ludziach i zwierzętach. Pisze o whisky i wodzie sodowej.Ważne jest to, jak pisze.
No i padło na Afrykę za sprawą Hemingwaya. No i przez niego pragnę tam jechać.
Przeczytałam sporo podrózniczych książek różnej maści,
sporo programów obejrzałam.
Na placu boju dziś pozostał Cejrowski. No i czytam, no i oglądam. Nie jest tak doskonały jak Halik,ale pokazuję kawałek świata nieuładnionego, pokazuje slamsy i dzikich. Jest pyskaty i nie ma dla niego tabu.
Chętnie bym się wybrała na wyprawę z nim.
Ciekawe co będzie następne....

piątek, 3 lipca 2009

Szczęście.


Czy wiesz co to jest szczęście? Szczęście to zgodność z samym sobą, to harmonia wewnętrznych demonów.

Mówimy o kimś, kto ma szczęście :“ w czepku urodzony”. Ci w czepku urodzeni po prostu mają szczęście.
A może szczęście to takie kupony, które ktoś odcina i rozdaje na chybił trafił? Na kogo wypadnie, na tego bęc.
I kurcze, powoli zaczynam tak myśleć.
Są tacy co uważają, że na szczęście trzeba zapracować.
Ciężka praca dziś, w określonym kierunku, przynosi szczęście jutro.
No i pozytywne myślenie to podstawa sukcesu, bo pozytywne myśli przyciągają pozytywne zdarzenia.

Negatywne uczucia smutku, złości czy żalu nigdy nie dodadzą nam życia. Uwolnienie się od drażniących spraw, obudzi w nas radość i optymizm. Może być motywacją do działania.

No a ja bym chciała usiąć w fotelu na werandzie i czekać na szczęście. Do niektórych tak właśnie ono wpada.

Choć .....np. żeby wygrać w totka, trzeba wykonać ruch: iść do kolektury i kupić kupon do ewentualnego szczęścia.

Każdy inną miarą mierzy szczęście i każdego co innego uszczęśliwi. Dla mnie bezpieczeństwo to fundament szczęścia.
Bezpieczeństwo finansowe, uczuciowe, Bezpieczeństwo szeroko pojęte.
Nie jestem bezpieczna=nie jestem szczęśliwa.

Musimy więć zbudować to bezpieczeństwo poprzez stworzenie rezerw.

Jeżeli czujesz, że masz na koncie rezerwy pieniędzy czy czasu, zwiększa się twoje poczucie bezpieczeństwa. Powinnaś mieć także rezerwy czasowe- tak planuj dzień by mieć 15 do 30 minut zakładki czasowej na ewentualny korek, a wieczorem na chwilę relaksu.

Większość moich rodaków cierpi na niedobory kasowe i zapewne zastrzyk pieniężny uszczęśliwił by rzesze ludzi.

Czy pieniądze dają szczęście? Czy bez pieniędzy można być szczęśliwym?

Pieniądze są bardzo ważne w naszym życiu. Bardzo ułatwiają naszą egzystencję.
Pieniądze same w sobie nie dają szczęścia. Ale to, co możesz za nie kupić to już całkiem inna sprawa.

Pieniądze są uniwersalnym środkiem do osiągania szczęścia.

Tak, wiem, wiem, są rzeczy których nie kupi się za pieniądze.

Różne są drogi do osiagania szczęścia, co innego uszczęśliwi Olę a co innego Kajtka.

Jeśli już masz rezerwy to teraz pozbądź się ze swojego otoczenia wszelkich wampirów energetycznych. Nikt nie czuje się dobrze w towarzystwie malkontenta, któremu nic nie pasuje. Nie spotykaj się z takimi osobami, nie pocieszaj. Jeżeli jest to np. koleżanka z którą pracujesz- przesadnie demonstruj przy niej swój optymizm, wtedy nie będzie mogła narzekać i po prostu przestanie to robić przy tobie.
 Gorzej jeśli to Ty jesteś tym wampirem. Ze względu na trudność rozwiązania takiego problemu, nie ruszę go a Ty idź do psychiatry.

No i myśl o sobie dobrze!

środa, 1 lipca 2009

Afryka współczesna.

 
Posted by Picasa


Sezon urlopowy w pełni, dociera do nas gorące afrykańskie powietrze i tak znów mnie tknęło, by napisać parę słów o Afryce.

Afryka to malownicze krajobrazy, kolor czerwonej ziemi, woda, góry, morza, rośliny, zwierzęta, słońce i... człowiek .
Siła, spokój, uśmiech, życzliwość i prostota, nie czyni Go prostackim, ale prawdziwym.

Afrykańczycy, to nie tylko nazwa ludzi rasy czarnej rdzennie zamieszkującej Afrykę. Afrykańczyk to człowiek w szerszym pojęciu.
Człowiek, jak każdy żyjący na Ziemi.
To także wesołe, zdrowe i uśmiechnięte dzieci, szczęśliwi, zwyczajni ludzie, którzy pragną normalności i poprawienia jakości swego życia.
To ludzie korzystający i chcący korzystać z dobrodziejstw cywilizacji.
I nieporadnie buduje sobie cywilizację, ale buduje.

Myśląc Afryka, widzimy chałupy wyklejane łajnem, szałasy,dżunglę i zwierzęta Serengeti a Afryka się zmienia i nigdy już nie będzie taka sama jak wczoraj.
Na zdjęciu powyżej Afryka jakiej nie znamy.

Musiałam to wstawić.


Rzeczy, które powinieneś już wiedzieć

Kilka prostych, ale trafnie ujętych faktów, które powinieneś wiedzieć już dawno. Jeżeli jeszcze ich nie wiesz, koniecznie przeczytaj ten artykuł.
1. Nie przejmuj się tym, co ludzie myśla, nie robią tego zbyt często.
2. Chodzenie do kościoła czyni cię chrześcijaninem tak samo, jak stanie w garażu czyni cię samochodem.
3. Sztuczna inteligencja nie może równać się z naturalną głupotą.
4. Jeśli musisz wybrać między jednym złem a drugim, wybierz to, którego jeszcze nie próbowałeś.
5. Żaden dowód nie przemawia za tym, że życie jest poważne.
6. Łatwiej uzyskać przebaczenie niż pozwolenie.
7. Każdej akcji towarzyszy skierowany równy i skierowany przeciwnie program rządowy.
8. Rachunki podróżują z prędkością dwa razy większą niż czeki.
9. Sumienie to to, co boli, kiedy wszystko inne czuje się świetnie.
10. Jedz zdrowo, uprawiaj sport, dbaj o forme, umrzyj mimo wszystko.
11. Mężczyźni są z Ziemi, kobiety są z Ziemi. Pogodź się z tym.
12. Żaden mężczyzna nigdy nie został zastrzelony podczas zmywania naczyń.
13. Zbilansowana dieta to piwo w obu dłoniach.
14. Średni wiek to taki, w którym szerokość pojmowania umysłu i wąskość w talii zamieniają się miejscami.
15. Okazje zawsze wydają się większe kiedy odchodzą, niż kiedy przychodzą.
16. Śmieć to coś, co trzymaleś po latach i wyrzuciłeś 2 tygodnie przed tym, jak zaczałeś tego potrzebować.
17. Zawsze jest jeden kretyn więcej niż zakładałeś.
18. Doświadczenie to wspaniała rzecz. Pozwoli ci dostrzec błąd, kiedy go ponownie popełnisz.
19. Nie powinieneś ważyć więcej niż twoja lodówka.
20. Ktoś, kto mysli logicznie stanowi ładny kontrast dla reszty świata.
21. To nie dżinsy a tłuszcz powoduje, że wyglądasz grubo.

http://www.virango.pl/node/2671

© Polinik 01.04.2007, wszystkie prawa zastrzeżone.
Zezwalam na publikację artykułu w innych mediach pod warunkiem podania autora i źródła