poniedziałek, 12 września 2011

Zła czy dobra mama?

Przeczytałam ciekawy artykuł, oto on:
http://www.kafeteria.pl/przykawie/obiekt.php?id_t=1083
(proszę wybaczyć, mam problem z wstawieniem aktywnego linka)
Artykuł oczywiście porusza problem matek małych dzieci a przecież,gdy dziecko osiągnie wiek szkolny wtedy nagle nie przestaje się być matką.To jest niekończąca się historia...

Muszę stwierdzić- chciałam być idealną matką ale nie byłam.
Ubranka i pieluchy prasowałam przez 2 tygodnie-potem wymiękłam.
Piersią karmiłam jakiś tydzień-potem wymiękłam.
Gotowałam jedzonko przed każdym karmieniem jakiś tydzień-potem wymiękłam.
Wysłałam dzieci do przedszkola w wieku 2,5 lat, bo już wymiękałam w domu.
Mamona była ważniejsza.
Do szkoły odprowadzałam tylko przez pierwsze 2 tygodnie.Potem musiały sobie radzić same.
Pozwalałam się dzieciom brudzić,wyjadać kurom ziemniaki w kurniku (bo były lepsze niż te w domu).
Nie płacę za studia córki, a młodsza musi w wakacje pracować by zaspokoić swoje "wyższe" potrzeby.

Jestem złą matką...Czy jestem złą matką? Chyba powinny to ocenić nasze dzieci.

czwartek, 8 września 2011

cd. Pieniny

Nie udało mi się zdjęć wstawić za jednym zamachem. Prezentuję więc jeszcze: malowidło na tamie w Niedzicy i urokliwy wąwóz Homole.


Wakacje za nami.


Te wakacje upłynęły pod znakiem deszczu.Zdążyłam jednak zaliczyć Pieniny.


Spłynęliśmy Dunajcem, wspięliśmy się na Trzy Korony,Sokolicę czy Wysoką.


Wąwóz Homole też już za mną. Zaliczony. Niezwykle urokliwy zresztą.

W Pieniny chyba już nie wrócę...Góry strasznie rozdeptane i w sumie w 2-3 dni można zaliczyć wszystkie atrakcje w okolicy.

Było miło, spokojnie i nawet udało mi się lekko spocić wdrapując się na Sokolicę.
Widok na przełom Dunajca wart był tego potu.
Polecam .

środa, 29 czerwca 2011

Yuppies.

Byłam ostatnio na weselu.
Wesele ekskluzywne, takie ą ę.
Jednak nie o weselu chciałam a o gościach. Byli goście tradycyjni i nowocześni.
Po małych obserwacjach poczyniłam następujące wnioski:

Większość gości (oprócz mnie) to młodzi yuppies.
Wyraz ten pochodzi od angielskiego określenia yuppie. Oznacza on po angielsku Young Urban Professional (młody wielkomiejski specjalista), choć spotykane są też inne tłumaczenia, np. Young Upwardly Mobile Professionals (pnący się młodzi profesjonaliści). Określenie przylgnęło do pokolenia młodzieży z USA, które wkroczyło na rynek pracy w latach 80. XX wieku. Podobnie mówi się na młodzież wychowującą się w latach 90. w Polsce.
Tyle teorii.
Praktyka wygląda tak,że ci yuppies nie są wcale doskonali.To wschodnioeuropejska wersja czyli japiszon.

Japiszon to negatywne określenie młodej osoby, która nie bacząc na nic pnie się po szczeblach kariery, zazwyczaj rujnując swoje zdrowie oraz nie dbając o względy innych.
Oj, rujnują swoje zdrowie...rujnują. Wypijają hektolitry wódy, łiski i wszystkiego z alkoholem i jeszcze trzymają się na nogach a często kierownicy swojego wypasionego auta.

Dążą bez zahamowań do dóbr i sukcesów.Kupują swoje M na kredyt w dobrej dzielnicy "wielkiego " miasta,co tydzień mają inną laskę a każdy weekend to męka dla wątroby.

Ich życie to ciężka praca .Zaległe urlopy, zapełnione kalendarze, napięte grafiki. Nadgodziny brane nawet nie po to, żeby mieć więcej tylko spłacać coraz więcej. American dream w wydaniu wschodnioeuropejskim.
A weekendy to totalne chlanie połączone z jazdą na nartach czy pływalnią.

Dokąd to wszystko prowadzi?

Ale to tylko moje obserwacje...

WIADOMOŚĆ Z OSTATNIEJ CHWILI:
Trzydziesto- i czterdziestolatkowie mają dosyć dotychczasowego życia. Zamiast spokojnie się starzeć, odmładzają się na potęgę. Nadchodzi era "grupsów"!

wtorek, 14 czerwca 2011

Sesja.

Uffff.Kolejna sesja za mną.
Teraz czekam na wyniki...

czwartek, 28 kwietnia 2011

Chorować czas zacząć.Myśli durnowate.

Ostatnio odczuwam drętwienie stawów rąk i nóg. Pewnie to coś reumatoidalnego tym bardziej ,że w młodosci chorowałam na zapalenie stawów.

Udałam się więc do doktora google…
A doktor zaczął jak zwykle: jest źle, będzie gorzej a może i najgorzej.
Zawsze z nim tak jest.Dzięki niemu już umarlam już jakies 20 razy.

No i czytam min. :

REUMATYZMU MOŻNA DOSTAĆ "OD WILGOCI".

Prawda. Precyzując - chodzi raczej o niekorzystne warunki bytowe (np. zimne, zagrzybione mieszkanie), które mogą być czynnikiem wyzwalającym choroby reumatyczne u osób mających do nich predyspozycje. Podobnie działa głód, zmęczenie, stres. Nie oznacza to, że reumatyk ma się bać "wody jak ognia". Krótkie przepierki bez przemęczania stawów mogą wręcz stanowić świetną gimnastykę rąk.
Basen też jest doskonałą gimnastyką na stawy...

I tak sobie siedzę i myslę...

Jak wilgoć moze szkodzić naszym stawom, przecież skóra ludzka jest nieprzemakalna. Przecież jak się kąpiemy nie naleje nam się woda do srodka...

Dlaczego więc buty skórzane przemakają?

wtorek, 29 marca 2011

Weekend.


Weekend uplynąl pod znakiem ładnej pogody. Choć bylo chlodno wybralismy się na spacer po Pieskowej Skale.
Oto parę fotek.



poniedziałek, 21 marca 2011

Uśmiech.



" Nic nie kosztuje, ale wiele daje. Wzbogaca tych, którzy go otrzymują, nie zubażających tych, którzy go dają. Trwa tylko chwilę, a pamięta się go czasem przez całe życie. Nikt nie jest na tyle bogaty, by mógł bez niego żyć, i nikt nie jest tak biedny, by nie móc sobie nań pozwolić.
Przynosi szczęście do domu, decyduje o powodzeniu w interesach i jest hasłem dla przyjaciół.
Jest odpoczynkiem zmęczonych, światłem zniechęconych, słońcem smutnych i najlepszym, danym przez Naturę, środkiem na kłopoty.
Jednak nie można go kupić, wyżebrać, pożyczyć ani ukraść, ponieważ dla nikogo nie stanowi żadnej wartości, dopóki się go nie podaruje.
I jeśli okaże się, że w gorączce przedświątecznych zakupów nasi sprzedawcy będą zbyt zmęczeni, aby obdarzyć nas uśmiechem, czy możemy prosić, abyście podarowali im swój ?
Nikt bowiem nie potrzebuje śmiać się tak bardzo jak ci, którym nie zostało już nic do dania "

Potęga Uśmiechu
Powszechnie jest wiadomo, że ludzie uśmiechnięci są postrzegani jako inteligentniejsi, powszechnie jest wiadomo, że ludzie szczęśliwsi mają łatwiej w kontaktach międzyludzkich. Uśmiech rozjaśnia życie wszystkich, którzy go widzą. Dla kogoś, kto ogląda dziesiątki ponurych i zachmurzonych odwracających wzrok, twój uśmiech to promień słońca przebijający się przez chmury.

Np. w rozmowie telefonicznej, nie śmiech, lecz uśmiech jest wyraźnie wyczuwalny i sprawiamy wrażenie sympatycznych, co w efekcie przyciągamy do siebie ludzi, łatwiej zawieramy znajomości, z sukcesem wykonujemy swoje obowiązki zawodowe.
Ciężka praca nie jest magicznym kluczem do sukcesu, Sukces zależy od tego czy traktujemy pracę jako obowiązek, czy jako zabawę i przyjemność.
Jakie są wasze doświadczenia w relacjach z ludźmi, czy jest wam łatwiej coś osiągnąć, załatwić, uśmiechając się szczerze do drugiej osoby?
Ile znaczy dla was uśmiech, co oznacza, kto uśmiecha się najczęściej, czy można się uśmiechać mimo problemów?



Darząc uśmiechem
uszczęśliwiasz serce.
Uśmiech bogaci obdarzonego
nie zubożając dającego.
Nie trwa dłużej niż chwila,
ale jego wspomnienie zostaje na długo.

Nikt nie jest tak bogaty,
by mógł nim pogardzić,
ani tak ubogi,
by nie mógł nic darzyć.

Uśmiech niesie radość w rodzinie,
umacnia w pracy,
świadczy o przyjaźni.

Uśmiech podnosi na duchu zmęczonych,
leczy ze smutku.

Gdy więc napotkasz kogoś o twarzy ponurej,
obdarz go hojnie uśmiechem;
któż bowiem bardziej go potrzebuje niż ten,
kto nie potrafi go dawać?

wtorek, 22 lutego 2011

Ja.

Oto ja.
Nigdy nie używam odżywki do włosów, bo to zabiera zbyt dużo czasu.Cała ja- nie dalej jak wczoraj wieczorem pomyliłam krem do stóp z pastą do zębów. Teraz nie wiem co mam swieższe, zęby czy stopy.
To ja. Wierzę, że nalepsze ćwiczenia fizyczne to intensywne, energiczne leżenie na mojej kanapie.Medycyna dostarcza dowodów,że aerobik może powodować pocenie i przegrzanie. Wiem,że gdyby manekiny sklepowe były kobietami, nie miały by miesiaczki, bo są za chude.Wiem, że 3 miliardy kobiet na swiecie nie ma figury supermodelki, i tylko 6 ma. Ja należę do tej pierwszej grupy.Lubię stawać koło dużych kobiet w autobusie. Dobrze jest sie z taką zaprzyjaźnić i wszędzie ją ze sobą zabierać. Na zasadzie kontrastu.
Wkładam rajstopy (gdy chcę wyglądać lepiej), które uciskają ciało jak talibowie Afganistan.
Tak, to ja. Golę nogi do kolan i to tylko w lecie.Resztę przecież przykryję spódnicą. Gdy już biorę się za golenie, zawsze opuszczę jakis kawałek i w rezultacie paraduję z kępą włosów na łydce.
Na plażę wybieram strój od szyi do kolan, rodem z lat 20-tych zeszłego wieku. Nie ma to jak porządny ortopedyczny kostium kąpielowy.
Krawieckie preferencje- spodnie od dresu.
Moje motto: jelsi cos dobrze leży, nie wkładaj.
Lubię nosić rzeczy na tyle obszerne, by zakryć lotniskowiec. Nie znoszę ubrań, które mnie dotykają.
Do tego wszystkiego wielkie majty - tak, reformy zawsze sie odznaczają pod letnią odzieżą, ale na stringi mam uczulenie.
Uważam, że uroda to kwestia przerostu formy nad trescią. Z formalnego punktu widzenia, nic nie znaczy. Liczy się przecież wnętrze.

Uważam (czasem), że wiek nie ma znaczenia, chyba że sie jest camembertem.
To ja pouczam wszystkich jak należy nakładać makijaż, sama prawie się nie malując.
Kremy to nic innego jak wzbogacone białkiem szachrajstwo.
Nazywa się je cudem. Faktycznie cud, że je kto kupuje.Wolne rodniki, antyutleniacze i inne ciulstwo to hasła bez sensu i poparcia naukowego.

Mimo to wszystko, pracuję wsród ludzi, którzy udają że mnie lubią.
Z wiekiem jestem coraz bardziej niedojrzała.
Studiuję,dekupażuję (czasem), maluję, zachwycam się przyrodą,zaczynam odczuwać empatię dla ludzi...

Niestety mam i drugą twarz.
Twarz tej drugiej pokrywa gruba warstwa kremu co wieczór.
Ta druga czuje się uwięziona w ciele, które nie jest moje.To dlatego sapię zziajana jak chomik w kołowrotku samodoskonalenia i samorealizacji.
Samorealizacja jest przereklamowana ale ja studiuję, chodzę na kursy ...byle nie dopadła mnie starosć.
Co ze mną nie tak? Skąd ta schizofrenia?
Mam 43 lata.Własnie stad.

środa, 16 lutego 2011

To idzie starość.


- Lustereczko powiedz przecie kto jest najpiękniejszy na świecie?
-Tyś Kasieńko, ale…
-Żadnego ale!- krzyknęłam uderzając ręką w stół i zaczęłam się zwijać z bólu, bo właśnie wybiłam sobie mały palec.
- O cholera! (w oryginale było inaczej, ale nie chcę ranić uszu (oczu?) szanownego czytelnika.
Spojrzałam mu głęboko w oczy…i ujrzałam zmęczone oczy z opadniętymi powiekami, bezkształtną twarz i mnóstwo zmarszczek. Rozgarnęłam włosy. Między palcami coś mi zaskrzyło.
-Jeszcze do tego siwizna…eh!
-…ale…-lusterko usiłowało kontynuować .
-Cisza! Bo Cię potłukę! Albo nie, bo to nieszczęście.-rzekłam.
Tak naprawdę zobaczyłam w tym lusterku starą kobietę, której jakakolwiek uroda już dawno przeminęła, którą świat nazywa: „ w średnim wieku”.
Poczułam się bardzo stara. Stara fizycznie. Ciało już nie takie (wszystko zwisa) , włosy linieją, mózg mało plastyczny.

Czym jest starość?
Starość – z punktu biologicznego to schyłkowa część życia, w której owo schylanie następuje w wyniku przygniecenia starca przez ciężkie życie.
Starcy są najbardziej niedocenianą grupą społeczną ze względu na to, że mimo, że częstokroć są dość mądrzy, są dodatkowo brzydcy. A tego nie ścierpi opinia publiczna.
Mogli w końcu pomyśleć wcześniej i zamiast płacić ZUS zbierać na rozmaite zabiegi medycyny estetycznej, które zabezpieczyłyby ich przed byciem starym, brzydkim i obrzydliwym.

Moja opinia publiczna (czyli ja) tego właśnie nie może ścierpieć, że taka jest kolej rzeczy, że już lepiej nie będzie.

Pośród starców możemy wyróżnić kilka następujących kategorii:
1. Zadowolony z życia emeryt niemiecki lub japoński (rozpoznawany po niepasującej do powagi jego wieku radości życia i aparacie fotograficznym, na który długo mnie jeszcze nie będzie stać.)
2. Starzec polski, w tej kategorii występują podkategorie - jedna z nich to na pewno omawiana babcia w moherowym berecie, drugi to były żołnierz AK lub AL, dość związany z Polską, ale splamiony komunistyczną przeszłością (twoja wina, żeś uwierzył), na pewno ma bohaterską przeszłość. Wszyscy Polacy mają bohaterską przeszłość. Te opowieści o szmalcownikach to neożydowsko-masońsko-komunistyczno-marksistowski spisek.
3. Staruszkowie węgierscy. Na Węgrzech co 10 osoba kończy życie samobójstwem (sic!), więc ci, którzy przeżyli są szczególnie szczęśliwymi ludźmi i spędzają całe dnie na ławeczkach przed domami, pijąc węgrzyna/tokaj i jedząc salami. Rzadki przykład starca zawsze zadowolonego z życia.
4. Babcie ezoteryczne. Największa ofiara New Age. W młodości były hippiskami, z tym, ze było to dość dawno temu i ideały free love są już, delikatnie mówiąc, nie do osiągnięcia. Więc babcie zmieniły front. Zajęły się ezoteryką czytają Czwarty Wymiar, Wróżkę i inne tego typu, sieją zioła, mają rozpuszczone włosy, głoszą chodzenie boso (ale w ostrogach!) i zmuszają wnuki do jedzenia zdrowej żywności. Ćwiczą reiki, tai chi i Bóg wie co jeszcze. Gdyby żyły w średniowieczu spalono by je na stosie. Niestety żyją teraz.

Wracając do lusterka….
Już nie wystarczą zwykłe zwierciadła w pięknych ramach. Naukowcy, wynalazcy i inni nawet to potrafili zepsuć i wynaleźli MIRROR SCREEN .
Pełni ono podwójną funkcję: telewizora oraz lustra. To multimedialne zwierciadło działa na zasadzie podobnej do "lustra weneckiego". Po włączeniu, na tafli pojawia się obraz, który jakością dorównuje najnowszym ekranom technologii HD. Ogromnym jego atutem jest lustrzana powłoka, która sprawia, że w chwili wyłączenia tafla odzyskuje pełnowartościową, użytkową funkcję lustra.

wtorek, 8 lutego 2011

Szczęście.

Już starożytni filozofowie zauważyli, że człowiek posiada zdolność rozróżniania dobra i zła , zresztą przekonanie to jest powszechnie obecne np. w każdej religii .
Zdolność ta umożliwia mu wybór dobra, a w związku z tym różnicuje jego postępowanie, które określamy moralnie dobrym lub złym. Postępowanie to z jednej strony wypływa z „wnętrza człowieka”, a z drugiej jakoś zwrotnie na niego oddziałuje, czyniąc go lepszym lub gorszym. Wgląd zarówno w elementarne fakty życia codziennego, jak i najwyższe czynności ludzkie prowadzi do przekonania, że nie jest możliwe zrozumienie człowieka bez odniesienia go do jego celu – spełnienia się.

O celach i spełnieniu juz pisałam.

Zasadne staje się pytanie o naturę tego spełnienia i jego sposoby czy środki doń prowadzące. Tradycyjnie zwano je szczęściem.




I tu ładnie przechodzę od celów , przez spełnienie do szczęścia.
Wyczytane w Wikipedii:

Szczęście jest emocją, spowodowaną doświadczeniami ocenianymi przez podmiot jako pozytywne. Psychologia wydziela w pojęciu szczęście rozbawienie i zadowolenie.

W rozważaniach o jego naturze szczęście najczęściej określane jest w dwu aspektach:
mieć szczęście oznacza:
o sprzyjający zbieg, splot okoliczności;
o pomyślny los, fortuna, dola, traf, przypadek;
o powodzenie w realizacji celów życiowych, korzystny bilans doświadczeń życiowych
odczuwać szczęście oznacza:
o (chwilowe) odczucie bezgranicznej radości, przyjemności, euforii, zadowolenia, upojenia,
o (trwałe) zadowolenie z życia połączone z pogodą ducha i optymizmem; ocena własnego życia jako udanego, wartościowego, sensownego

A teraz tak mądrze i niezrozumiale:

Według niektórych neurologów, szczęście pozostaje w ścisłym związku z poziomem serotoniny w synapsach jąder szwu, a także dopaminy w jądrze półleżącym oraz endorfin. Jako dowód przytacza się odczuwane szczęścia pod wpływem substancji dopaminergicznych, serotoninergicznych oraz agonistów receptora opioidowego.

Wracamy do filozofów....

Filozofowie przynajmniej od czasów Sokratesa dociekają natury szczęścia i jego osiągalności. Obydwa zagadnienia rozważane są w kontekście pytania czy szczęście zależy jedynie od życia filozoficznego, czy też zależy również od okoliczności życiowych.
Zwłaszcza w starożytności rozumienie szczęścia było pochodną rozumienia ludzkiej natury. Napotykamy w związku z tym rozmaite stanowiska:

• Jako pewien ideał, szczęście w życiu ziemskim jest nieosiągalne. Może ono jednak zostać osiągnięte jako nagroda za sprawowanie w życiu pozagrobowym (raj).
• Według Arystotelesa szczęście to działanie zgodne z naturą. Ryby są szczęśliwe pływając, a ptaki latając. Ponieważ do natury człowieka należy przede wszystkim myślenie i tworzenie organizacji politycznej, najszczęśliwsze jest życie filozofa lub męża stanu. Arystoteles podkreślał też rolę zaspokojenia potrzeb fizjologicznych (uważał, że by być szczęśliwym trzeba być dobrze odżywionym)
• Można też osiągnąć szczęście rozumiane jako subiektywnie ocenianą, najlepszą z możliwych sytuację życiową, ocenianą:
o miarą przyjemności życiowych (na przykład w epikureizmie)
o siłą charakteru, uniezależniającą człowieka od zmiennych okoliczności (na przykład w stoicyzmie lub buddyzmie)
• Według chrześcijan absolutnym szczęściem jest bezpośredni kontakt z Bogiem – określany przez Tomasza z Akwinu jako wizja uszczęśliwiająca. Boecjusz pisał, że Bóg jest Szczęściem, a ludzie mogą być szczęśliwi dzięki uczestnictwu w szczęściu Boga.
• Według nauk islamu szczęście jest związane z postępowaniem zgodnym z wolą Allaha – osoby prawe są szczęśliwe, zaś grzesznicy nieszczęśliwi – zarówno w życiu doczesnym jak i pozagrobowym.
• Według nauk buddyzmu nie jest możliwe osiągnięcie szczęścia poprzez podążenie za pragnieniami, gdyż ich całkowite zaspokojenie jest niemożliwe. Jedynym sposobem na osiągnięcie trwałego szczęścia jest więc wyzbycie się owych pragnień. Osiąga się wówczas stan Nirwany.

Szczęście według wielu mądrych nie tego świata uznawane nie za coś płytkiego emocjonalnie,afektywnego odczucia lecz jako coś o wiele głębszego,mistycznego przezywania rzeczywistości,które oparte jest na duchowości tzn czystości serca i ciała.

Według amerykańskiego psychologa Abrahama Maslowa istotą szczęścia jest zaspokojenie potrzeb. O czym już pisałam i pokazywałam piramidę Maslowa.

Po zaspokojeniu danej potrzeby dochodzi do głosu potrzeba wyższego rzędu. Osoba szczęśliwa to osoba która zaspokoiła wszystkie potrzeby. Ponieważ najwyższą z nich jest potrzeba samorealizacji, można przyjąć że ludzie szczęśliwi to ludzie samorealizujący się.

Według Maslowa ludzie ci posiadają następujące cechy:
• realistyczne nastawienie do świata
• akceptacja samego siebie
• przyjazny stosunek do otoczenia
• spontaniczność
• niezależność
• niekonwencjonalne podejście do życia (unikanie stereotypów)
• głęboka duchowość
• głębokie przeżywanie miłości
• filozoficzne, niezłośliwe poczucie humoru
• kreatywność
• bogata osobowość, odporna na wpływy otoczenia

Współczesna psychologia podkreśla również rolę wewnętrznie motywowanej aktywności. Jeżeli robimy coś dla samej przyjemności i koncentrujemy się wyłącznie na tej czynności, a nie na przyszłych korzyściach z niej. Na przykład sport może przynieść szczęście, jeżeli troska o wyniki nie przesłoni nam samej radości z gry.

Wg niektórych uczonych poziom szczęścia danej osoby jest zaprogramowany genetycznie i choć wydarzenia mogą mieć nań wpływ, prędzej czy później wrócimy do stanu wyjściowego.

Pozytywy.

1.Sesja zakończona sukcesem: srednia : 4,45, srednia ważona : 4,82.
2.Idzie wiosna.
3.Kiedys wypłacą mi 13-tkę to kasa będzie.
4.Trochę schudłam.

piątek, 28 stycznia 2011

Sens i podejmowanie decyzji.Istota życia.

cd.

Ad. II) Jeśli chodzi o podejmowanie decyzji – im wyżej postawiony organizm na drodze ewolucji, tym decyzje są bardziej skomplikowane. Na przykład taka ameba w południowo-amerykańskiej kałuży to sobie podejmuje decyzję, w którą stronę sobie popłynąć, roślinka jak wypuszcza korzenie i natrafi na przeszkodę to sobie decyduje czy ma ją ominąć z prawej, lewej, dołu czy góry, drapieżnik podejmuje decyzję czy już ma napaść na ofiarę czy też jeszcze chwilę poczekać, taki lew to się zastanawia też np. którą samicę dziś przelecieć, itd. itp. ... to samo tyczy się nas, ludzi.
Codziennie podejmujemy setki decyzji, od tych najprostszych jak ta, którą ręką się podrapiemy w "cztery litery", aż po te najbardziej skomplikowane, czyli "jak zrobić, żeby nic nie robić a dobrze zarobić". ;)

WIEMY JUŻ, ŻE ZASPOKAJANIE POTRZEB I PODEJMOWANIE DECYZJI – SĄ ISTOTĄ ŻYCIA, ALE NIE STANOWIĄ JEGO SENSU

Teraz zajmiemy się tytułowym SENSEM ŻYCIA i tutaj proszę o szczególną uwagę:

Wg Wikipedii: Sens w wyjaśnianiu lub podjęciu jakiegoś działania jest synonimem jego "celu", zwykle jednak zawężany jest do celu pozytywnego (dobrego w skutkach).

ŻYCIE NIE MA CELU, PO PROSTU JEST – istnieje, do niczego nie prowadzi, tzn. prowadzi do jednego – do śmierci. Lecz przecież śmierć nie jest celem życia ale jedynie jego końcem, tak samo jak narodziny są jego początkiem.

Nie powiemy, przecież że celem samochodu czy pralki jest popsucie się, chociaż ich "żywot" nieuchronnie do tego prowadzi – celem istnienia samochodu jest służenie nam do jazdy, a celem istnienia pralki jest pranie nam rzeczy. Istotą ich bytu jest zaś pobieranie energii po to, by realizować te cele, do których je stworzyliśmy. Tak samo celem życia nie jest śmierć. Proste ? Nie ?

Wiemy już, że celem a co za tym idzie sensem istnienia samochodu i pralki jest służenie nam, ludziom.

SKORO ŻYCIE NIE MA CELU, NIE MA TEŻ SENSU.

Lecz UWAGA! ... na pewno wszyscy spotkaliście się z powiedzeniem w stylu „moje życie straciło sens”, "moje życie nie ma już sensu” itp. Czyli, jednak dla kogoś ten sens miało. BINGO!, a zatem:

ŻYCIE SAMO W SOBIE NIE MA SENSU, JEST BEZSENSOWNE - LECZ CZŁOWIEK NADAJE MU SENS POPRZEZ STAWIANIE PRZED SOBĄ RÓŻNYCH CELÓW I DĄŻENIE DO NICH BĄDŻ TEŻ POPRZEZ OSIĄGNIĘCIE PEWNEGO STANU DUCHA I TRWANIE W NIM.

I tak na przykład sensem życia może być:

- Twoje dziecko, dla którego żyjesz, chcesz jak najlepiej, opiekujesz się nim, dbasz o nie, wychowujesz, itp.
- Twoja praca, dająca Ci satysfakcję, poczucie spełnienia, itd.
- Zabawa, rozrywka i uciechy cielesne, które dają Ci radość
- Dążenie do rozwoju intelektualnego, duchowego, kształcenie się, itp.
- Zwiedzanie świata, poznawanie nowych kultur i ludzi
- Muzyka którą tworzysz, obrazy które malujesz, posągi które rzeźbisz, budynki które projektujesz
- Dążenie do nieustannego pomnażania majątku
- Robienie wszystkiego, by dzieci w Afryce miały co jeść, ludzie się nie zabijali a AIDS nie panoszyło po globie.
Przykłady można mnożyć w nieskończoność.
JEŚLI NIE WIDZISZ W SWOIM ŻYCIU CELU, TO NIE WIDZISZ TEŻ SENSU. LECZ UWAGA – NAWET JEŚLI OSIĄGNIESZ ZAMIERZONY CEL, TO TWOJE ŻYCIE NIE TRACI AUTOMATYCZNIE SENSU
Bo czy Twoje życie straci sens, gdy nie będzie już głodnych dzieci, wojen i chorób? W końcu cel został osiągnięty. Nie ma już celu, więc czy nie ma sensu? Nie! Pozostaje napawanie się osiągniętym celem bądź stanem rzeczy i to stanowi wtedy sens życia.
Zawsze też można wyznaczyć sobie nowy cel. A może jednak się mylę ? ;)
Ufff ....
I na koniec takie małe pytanie:
CZY TA NOTKA MIAŁA WOGÓLE JAKIŚ SENS ?!

wtorek, 25 stycznia 2011

JAKI JEST SENS ŻYCIA ? ŻADEN, BO ŻYCIE JEST BEZ SENSU

Każdy z nas kiedyś zadał sobie pytanie, czy życie ma jakiś sens, a jeśli tak – to co nim jest?.

Jeśli zastanawialiście się kiedykolwiek nad tym, po co żyjemy i nadal nie wiecie po co, jeśli myśleliście nad tym, czy życie w ogóle ma jakiś sens, to już nie musicie się nad tym głowić,nasze Stowarzyszenie NoN sens jest dla Was . To My, członkowie i Zarząd w jednym (aktualnie przybyło jeszcze 2 członków) w sposób prosty i przystępny damy odpowiedzi na te i inne pytania.

BRACIA I SIOSTRY NIE BŁĄDŹCIE I NIE SZUKAJCIE PRAWDY, PRAWDA ZAPISANA JEST PONIŻEJ,
... i jest brutalna, gdyż:

ŻYCIE SAMO W SOBIE NIE MA ŻADNEGO SENSU

Lecz nie martwcie się, sytuacja nie wygląda wcale tak źle jakby się mogło wydawać. Fakt, iż życie samo w sobie nie ma żadnego sensu nie oznacza bowiem, że nie możemy mu wspomnianego sensu nadać. No ale do rzeczy ...

Istota życia opiera się na dwóch filarach:
I) ZASPOKAJANIU POTRZEB
II) PODEJMOWANIU DECYZJI

Ad.I) Jeśli chodzi o zaspokajanie potrzeb - idealnie opisuje je tzw. Piramida Maslowa (taka jestem mądra po zajęciach z mikroekonomii i psychologii), która mówi, że w życiu zaspokajane są najpierw potrzeby niższego rzędu, a gdy już je zaspokoimy, to „bierzemy się” za te, które stoją w hierarchii potrzeb wyżej. Hierarchia potrzeb według pana Maslowa wygląda tak:



1) Potrzeby fizjologiczne – czyli jedzonko i „pićko”, siusiu i kupka, „lulu”, „bara-bara”, żeby mieć na sobie szmatki i żeby nam nie kapało na głowę jak śpimy - gdy nie są zaspokojone to reszta potrzeb chowa się po kątach – tak, tak moi kochani, człowiek to mądre zwierzę, ale wciąż zwierzę funkcjonujące na tych samych zasadach co Burek sąsiada czy też małpa w afrykańskiej dżungli.

2) Potrzeby bezpieczeństwa – wymienia się tu zabezpieczenie przed chorobą, bezrobociem, kalectwem itd. Ogólnie rzecz biorąc chodzi o to, by w spokoju przetrwać kolejny dzień/tydzień/rok i żeby mieć chociaż teoretyczne poczucie, że pewne rzeczy nie zmienią się w tym czasie na gorsze, czyli poczucie tzw. stabilizacji czego brak u nas w skali makroekonomicznej a dopiero w skali mikroekonomicznej...

3) Potrzeby przynależności – czyli to żeby inni nas akceptowali, lubili, kochali, żebyśmy czuli się częścią jakiejś grupy i tego typu pierdoły ... bo przecież jak ktoś jest samotnikiem to ma wspomniane rzeczy głęboko w „czterech literach”. No ale że człowiek zwierzęciem stadnym jest, więc dyskutować z przyrodą nie będę ;)i zaproszę tych wyrzutków do naszego Stowarzyszenia, a niech się czują przynależni...

4) Potrzeby uznania – ta nazwa mówi sama za siebie. Lecz uwaga! Nie chodzi tu o to, żeby mieć poważanie, szacunek, prestiż i uznanie tylko w oczach innych, lecz przede wszystkim, żeby MIEĆ SZACUNEK WOBEC SAMEGO SIEBIE, bo jeśli my siebie szanujemy to inni też nas będą szanować. Ot taka mała „razowa mądrość” ;)

5) Potrzeby samorealizacji – czyli rozwijania siebie, swoich zainteresowań i zdolności, poszerzanie wiedzy, a także szeroko rozumiany „rozwój duchowy”, który w niektórych piramidach jest wymieniony osobno, na samym czubku jako „6” ale za cholerę nie wiem dlaczego :)

Trawka na łące, grzybek w lesie, rybka w jeziorze, żmija na pustyni, goryl w dżungli oraz przeciętny Kowalski – WSZYSCY zaspokajają swoje potrzeby, z tym że niektórzy zatrzymują się na 1, inni na 3, a jeszcze inni dochodzą do piąteczki.


cdn....

niedziela, 23 stycznia 2011

Bez sens.

Bezsens – coś absolutnie głupiego. Jest tak idiotyczne, że nikt na to nie może patrzeć, ani tego słuchać.
Jednak nie o taki bezsens mi chodzi.
Chodzi o bezsens życia, istnienia, czynienia czegokolwiek...chodzi o depresję?!
Nie...trzymam się myśli,że chodzi mi o bezsens.

Istnieją różne rodzaje bezsensów, którymi wszyscy pogardzają, albo odwrotnie: czczą je i sami chcą się nimi stać.Jako i ja i moja siostra.

Oto one:
Bezsens zwyczajny (Bezsensus Głupus Alus Niezbytus Nomalnus) cechuje się jedną wielką paplaniną bez składu i ładu. Jak rozpoznać bezsens zwyczajny? Ludzie będą się gapić na jakiegoś człowieka i wytykać go palcami. Człek zaatakowany przez bezsens zwyczajny będzie plótł coś w stylu Ja lubić amciu amciu e-e i komar mnie ty rowerek bum-bum jesteście worek. Oczywiście wtedy dzwoń po pracowników wariatkowa.

Bezsens dziecięcy (Bezsensus czasamus przemijus samus alus niemusus wcalus) najczęściej atakuje dzieci w wieku od urodzenia do 3 latek. Jeśli się nie uczy dziecka mówić, wtedy utrzymuje się dłużej. Czasem przemija sam, a czasem nie, a jak nie przemija to spójrz w kalendarz. Może twój dzieciak nie ukończył 3 roku życia. Dziecko rodzi się z tą wadą wymowy, a jeśli się nie rodzi, to masz kłopoty. Jeśli się urodziło, ale potem nie gada nic, to po prostu jest rybą.
Bezsens Wikipedyczny (Bezsensus Wikipedicus) - najgorszy z możliwych rodzajów bezsensu. Dzieło szatana stworzone by siać zamęt i ogłupiać ludzi za pomocą kłamliwej Wikipedii.

Bezsens pIsAnY (Bezsensus alus paskudnus odmianus nius idealnus dlus pisarzus ijus równius artystus) – zŁoŚlWa OdMiAnA bEzSeNsU. jEśLi,TwÓj KoLeGa Z rOdZiNy AlBo Ty Ma BeZsEnS pIsAnY tO sIę BóJ. bO nIe! MoŻeSz ZoStAć PiSaRzEm? Bo PiSzEsZ sAmE gŁuPoTy...TyPu ;Faergshgkshkgzhslk{Tygd}.!?,:.)(ssc.

Jak zapobiegać bezsensowi? To bardzo proste:
...
Nic nie rozumiesz? To dobrze,to znaczy że jesteś zdrowy. Nie potrzebny ci ten wzór. No chyba że się jeszcze trochę boisz, to tu jest łatwiejszy:
...
Łykaj aspirynę nie częściej jak 60 razy na minutę, dużo chrap i zachowuj się w miarę normalnie.

Historia bezsensu jest bardzo krótka

Kiedy człowiek zobaczył (i poczuł), że ogień grzeje, z radości nie mógł wydusić czegoś sensownego i wydał serię niekartykułowanych, cokolwiek to znaczy, dźwięków. Zdarzyło się to o godzinie 4:00 rano. Grupka przyjaciół tego człowieka rozniosła o tym wieść i tak kilka procent świata jest chore na bezsens. Czemu? Bo dzień wcześniej człowiek powiedział swoim kolegom, że jutro o 4:00 pokaże język mądrości. Ale nazajutrz o tej godzinie wynalazł ogień. I tyle.


Bezsensem często w swoich wypowiedziach posługują się kłamcy i politycy (to to samo)


Znaczy się nasze Stowarzyszenie musi z czasem przerodzić się w partię. Oby tylko nazwa nie była zastrzeżona.


Żrodło wiedzy: Nonsensopedia

czwartek, 20 stycznia 2011

NoN sens.

W pewien dołujący dzień, razem z siostrą postanowiłyśmy założyć Stowarzyszenie "NoN sens" dla ludzi odczuwających bezsens życia.Posiada ono dokładnie dwóch członków.Wyborów samorządu jeszcze nie było.
Jesteśmy na etapie tworzenia haseł i ideologii.
Pierwsze, może i nie udane, ale jakże ważne:
Bo życie jest bez sensu a Polska jest najważniejsza.

Wytropiłam w internecie już jakiegoś wroga naszej myśli, co świadczy o tym,że zostałyśmy zauważone.
Oto co pisze ten dureń:

"Dziękuje za:

-Bałagan , który muszę posprzątać po imprezie, bo to oznacza, że mam przyjaciół,
-Podatki, które muszę zapłacić, ponieważ to oznacza, że jestem zatrudniony,
-Trawnik, który muszę skosić, okna, które trzeba umyć, i rynny, które wymagają naprawy, bo to oznacza, że mam dom,
-Ubranie, które jest troszeczkę ciasne, ponieważ to oznacza, że mam co jeść,
-Cień, który patrzy, kiedy pracuję, bo to oznacza, że jestem na słońcu,
-Ciągłe narzekanie na rząd, ponieważ to oznacza, że mamy wolność słowa,
-Duży rachunek za ogrzewanie, bo to oznacza, ze jest mi ciepło,
-Panią, która siedzi za mną w kościele i drażni swoim śpiewem, ponieważ to oznacza, że słyszę,
-Stosy rzeczy do prania i prasowania, bo to oznacza, że moi ukochani są blisko,
-Budzik, który odzywa się każdego ranka, ponieważ to oznacza, że żyję,
-Zmęczenie i obolałe mięsnie pod koniec dnia, bo to oznacza, że byłem aktywny".

środa, 12 stycznia 2011

Blue Monday.

O długim styczniu pisała Stardust . Zaczęłam myśleć o tym dlaczego on taki długi...i co się na niego składa?

Pomimo że ma 20 dni roboczych wydaje się taki długi...bo:

Właśnie w styczniu wypada najgorszy dzień roku: w poniedziałek 24 stycznia.
Naukowcy podobno są w stanie to udowodnić, nawet za pomocą wzoru matematycznego.

Do tej pory myślałam, że najgorszy i najlepszy dzień w roku to sprawa indywidualna. Że szczęśliwe - bądź też pechowe - zdarzenia losu określają poziom naszych dni, a natężenie tych zdarzeń sprawia, że możemy powiedzieć "to był najszczęśliwszy dzień w tym roku" albo wręcz odwrotnie.
Otóż nieprawda.Jednak naukowcy wzięli się i za to (ciekawe kto im za to płaci?)

Naukowe dowody.

Wzór na najgorszy i najlepszy dzień w roku został opracowany w 2004 roku przez Cliffa Arnalla, współpracującego z Cardiff University. Twierdzi on, że biorąc pod uwagę kilka czynników, jesteśmy w stanie obliczyć taki dzień w roku.
Oto wzór:

gdzie:
W - pogoda (ang. weather)
D - dług, debet (ang. debt)
d - miesięczne wynagrodzenie
T - czas od Bożego Narodzenia (ang. time)
Q - niedotrzymanie postanowień noworocznych
M - niski poziom motywacji (ang. motivational)
Na - poczucie konieczności podjęcia działań (ang. a need to take action)

Według niego najgorszy dzień w roku przypada zawsze w poniedziałek w trzeciej dekadzie stycznia, czyli w tym roku jest to 24 stycznia 2011. Autor tej teorii nazwał ten dzień "blue Monday" – czyli, w wolnym tłumaczeniu, "smętny poniedziałek".
Dzień ten ma być wspólny dla większości ludzi w naszej części świata (północnej i zimnej).
Czy to prawda? Co z popularnym trzynastym w piątek? A długie, ciemne, listopadowe dni, kiedy to wszelkie wyszukiwarki internetowe odnotowują największe zainteresowanie słowem "depresja"? Dlaczego inne dni nie mogą przystąpić do tej konkurencji?

Jak zamienić najgorszy dzień roku w coś odrobinę radośniejszego?
Jak wygląda wzór na BARDZO udany dzień?

Jest prosty: O + (N xS) + Cpm/T + He


Szczęście każdego z nas jest sprawą indywidualną. Jednak Cliff Arnall twierdzi, że istnieje ogólny wzór. I według jego obliczeń szczęśliwy dzień wypada właśnie 17 czerwca.

O + (N xS) + Cpm/T + He - tak wygląda magiczna formuła naszego szczęścia.
O - oznacza, jak często zdarza się nam wychodzić z domu.
N - to nasz kontakt z naturą.
S - kontakty ze znajomymi, sąsiadami. Cpm - to miłe wspomnienia z dzieciństwa.
T - średnia temperatura powietrza.
He - nasze wakacyjne plany.

Argumentacja

Podobno w naszej części Europy w trzeciej dekadzie stycznia co 3 człowiek cierpi na depresję. A patrząc na skomplikowany wzór opracowany przez dra Arnalla, można odnieść wrażenie, że rzeczywiście ma on rację. Wśród czynników określających najgorszy dzień w roku znajdują się: pogoda, czas, który upłynął od świąt, długi, niski poziom motywacji, czas, w którym nie dotrzymaliśmy naszych noworocznych postanowień, poczucie, że musimy coś ze sobą zrobić.

Pogoda wydaje się oczywistym argumentem. Zimno, ponuro, niski stopień nasłonecznienia w ciągu dnia.
Wydajemy na święta ogromną ilość pieniędzy. Najpierw prezenty świąteczne, na które niejednokrotnie zaciągane są długi lub czyszczone do zera limity kredytowe. Potem poświąteczne wyprzedaże, na które uruchamiane są absolutne rezerwy finansowe. W trzecim tygodniu nowego roku przychodzą rachunki, wyciągi z kart, pierwsze raty kredytowe.

Często jest to moment, kiedy orientujemy się, że nasze możliwości finansowe są znacznie mniejsze niż zadłużenie. To także czas, w którym zaczyna nam brakować pieniędzy na zwykłe życie. Poprzednia wypłata, która była przed świętami, już dawno odeszła w zapomnienie, do następnej jeszcze kilka dni i trzeba to jakoś przetrwać.

Czas, który upłynął od świąt, jest na tyle długi, że zdążyliśmy się już nacieszyć prezentami, pochwalić wszystkim znajomym. Od kilku tygodni nic nowego się nie wydarzyło, nie ma też na co czekać. Następne święta dopiero za rok, a do wakacji daleko. Dzień do dnia podobny. Opadły świąteczne emocje, trzeba było wrócić do normalnego rytmu pracy po świątecznym lenistwie i obżarstwie. Nic z tych przyjemnych rzeczy nie jest już naszym udziałem. Za to, zamiast bujać w obłokach, musimy znów wpaść w codzienną rutynę, dotrzymywać terminów w pracy, wstawać rano, a perspektywa następnego czasu wolnego jest daleko przed nami.

Czas jest nieubłagany. Odmierza on wszystko, co robimy w naszym życiu. I to czego nie robimy też. Np. jeśli nie spełniamy naszych noworocznych postanowień. Podobno trzy tygodnie po sylwestrze zdajemy sobie sprawę, że nie rzuciliśmy palenia, nie dotrzymaliśmy diety, nie zrobiliśmy miliona rzeczy, które obiecaliśmy sobie tak niedawno.

To wszystko wpływa na nasz niski poziom motywacji. Znów nam się nie udało, więc czy jakiekolwiek wysiłki mają sens? Czy tylko nas pogrążają w depresji? Zaczynają nas dręczyć wyrzuty sumienia, że powinniśmy coś ze sobą zrobić, podjąć jakieś działania. Że coś w naszym życiu powinno się dziać… tylko sił nam na to wszystko brak. Brak też optymistycznych perspektyw na przyszłość: pogoda nie poprawi się jeszcze przez wiele tygodni, przeciągająca się recesja przygnębia jeszcze bardziej...podatki, i cała nasza polska rzeczywistość.

No i najgorsze… to znów jest poniedziałek.

Z niektórymi wyznacznikami można dyskutować.

Na przykład: co na kwestie meteorologiczne powiedzą ci wszyscy, którzy nie mogą się doczekać stycznia i związanego z tym białego szaleństwa? W wielu częściach Europy fani narciarstwa przeżywają entuzjazm i nieopisane szczęście! Alpy w tym czasie doświadczają istnego najazdu turystów, dla których styczniowe mrozy to wręcz wymarzona pogoda, na którą czekali cały rok. Tatry, Karpaty i inne mniejsze i większe pagórki także cieszą się ogromną popularnością.

Poza tym jak głosi staropolskie powiedzenie "na Nowy Rok dnia przybywa na barani skok" – czyli dni robią się coraz dłuższe, mamy coraz więcej światła.Powoli wraca nadzieja, że będzie coraz lepiej.

Najlepsze 340 dni w roku

Musimy jakoś przeżyć ten najgorszy dzień.
Po pierwsze – rano trzeba o siebie zadbać. Ładnie się ubrać, uczesać, przygotować do wyjścia. Jeśli dobrze wyglądamy - zwykle też lepiej się czujemy. Jeśli gnębią nas problemy – warto się spotkać z przyjaciółmi. Wyżalić, wypłakać, porozmawiać. Przypomnieć sobie też, co dobrego dzieje się w naszym życiu. Posłuchać historii i smutków innych ludzi, to często uświadamia nam, że wcale nie jesteśmy w takiej złej sytuacji. Innym sposobem na pokonanie noworocznej depresji jest dobra książka i kieliszek wina. Można też udać się na basen, siłownię, aerobik albo pobiegać wokół parku – podobno ćwiczenia poprawiają nastrój.

Pozytywną stroną "najgorszego dnia w roku" jest to, że styczniowy poniedziałek szybko minie, a potem czeka nas co najmniej 340 dobrych i najlepszych dni w roku!

Według wzoru Arnalla najszczęśliwszy dzień w 2010 roku powinien przypaść na piątek, 17 czerwca.