czwartek, 27 maja 2010

Wyjątki z pewnego listu....(znajoma znajomej).


Moi Kochani Parafianie : )


W związku z zaistniałą sytuacją i kompletnym zalaniem czterech domostw mojej rodziny (dwojga moich wujków, cioci i kuzynki) w okolicach Sandomierza zwracam się do Waszych serc i głów o pomoc.

Na domy poszła fala 6metrowa. Do tej pory woda opadła do ok. 4m. Nie zmienia to jednak faktu że absolutnie wszystko, co tam było, nadaje się na śmieci.

Wszystko jest obrośnięte mułem i zaczyna pleśnieć (materace, łóżka, firanki, ubrania, itd.). Woda z pięter już schodzi, utrzymuje się na parterach domów.

(Jeden wujek ma parterowy budynek, więc na razie widać dach. Tam do domu dostępu jeszcze nie ma).

A wiem o tym stąd, że kuzyn pływa i rozdaje chleb i konserwy tym, którzy mimo wszystko zostali w domach i zabierając tych, którzy się na to zdecydują.

Podpływają pod domy i widzą, co się dzieje w środku.

Poza tym ludzie są na tyle beznadziejni że jak straż lub policja nie pilnuje (nie da się upilnować 90 km2 zalanego terenu)

to podpływają do obcych domów i zabierają z nich wszystko, co się nadaje do użytku. Dlatego sporo ludzi zdecydowało się wrócić i pilnować tego, co zostało…
...............

Moja ciocia z wujkiem opuścili dom tak, jak ich woda zastała i nie są jedynymi takimi osobami.

Obydwoje w bieliźnie i koszulach nocnych. + wujek miał gumiaki, żeby przejść do okna i wpakować się do łódki.

Sytuacja jest naprawdę bardzo ciężka.

Jeszcze przedwczoraj moi rodzice mieli pod swoim dachem 17 ludzi. Woda zatrzymała się jakieś 700m od naszego domu, więc mamy suchą przystań : )

Bieliznę i skarpetki kupiliśmy. To, co na kogo pasowało to się poubierali.

A biorąc pod uwagę nasze rodzinne skromne budżety – szaleństw nie ma. Zwłaszcza, że zalało też firmę mojego taty i jest teraz bezrobotny i stratny.

Z kolei Ci, co zalani, nie pobrali nawet portfeli, żeby choćby kasę z bankomatu wypłacić i sobie coś kupić. Ratowali życie.

Żywicielem jest teraz moja mama, kuzyn i troszkę ja ; )

Dowód ma tylko kuzyn, bo jak się ubierał w gacie to miał w nich portfel. Szczęście w nieszczęściu. A biurokracja nie pozwala na szybkie wydanie nowych dokumentów, żeby móc pobrać kasę.

Zapomogi miały być ekspresowe, a tymczasem zaświadczenia o tym, że kogoś zalała woda, można uzyskać w jednym miejscu i o określonej porze dnia.

No i oczywiście kolejki są i wiecie jak biurokracja wygląda. Nie ma żadnej doraźnej i natychmiastowej pomocy.

O, przepraszam. Jest chleb i konserwy : )



Wytłuściłam to, na co chciałam zwrócić uwagę.
Ja rozumie, porządek musi być...

poniedziałek, 24 maja 2010

Nasze weekendy.

No i minął kolejny weekend.U mnie jak zwykle bezpłciowy. Zawsze w weekendy choruję, pada deszcz, mam wizytacje teściowej.Zawsze dosięga mnie jakiś kataklizm.

Co to takiego ten weekend i dlaczego nie ma na to polskiego określenia?

Dla mnie to obiekt tygodniowego pożądania. To mityczny czas, szczególnie w poniedziałek.
Pozaziemskie cywilizacje, badając życie na Ziemi, mogłyby stwierdzić, że życie Ziemian zaczyna się w piątek wieczorem, a kończy w poniedziałek rano. I ten okres nazywa się weekendem.

Dlaczego po angielsku?

Cierpiący na wieczny niedobór słów i określeń język polski po erze zapożyczeń z języka czeskiego, łaciny i niemieckiego postanowił otworzyć szeroko swoje podwoje dla angielskiego. Co tylko się da zastępuje się angielskim słowem , bo po polsku to nie jest cool.
„Weekend” oznacza oczywiście koniec tygodnia, z połączenia słów „week” i „end”. Czysta łopatologia, ale spróbuj połączyć polskie odpowiedniki. Mogłoby wypalić, gdybyś odjął „c” z wyrazu „koniec” (Konietygodnia).

Można tu stworzyć wiele jakże interesujących potworków.

Co to wszystko znaczy?

W tym okresie ożywiają się zielone od pracy biurowej mózgi zjadaczy chleba.
To wtedy odżywają pasje, hobby, zainteresowania.
To wtedy emo idą na skateparki bez krzyków matki za nieodrobione lekcje.
To wtedy przeklęci gotyccy grafomani piszą swoje kolejne grafomańskie wiersze.
To wtedy dresiarze jadą na impry, balety i balangi, wyrywać lachony.
To wtedy trawa rośnie,bo zawsze pada deszcz, odbywają się imprezy sportowe, festyny, w telewizji lecą najlepsze filmy.

Nawet PKB wzrasta, bo przecież w weekend:

Masowo kupuje się w galeriach handlowych.
Masowo kupuje się w monopolowych.
Masowo kupuje się w fast-foodach.
Masowo kupuje się bilety do kina i na sportowe eventy.
Masowo ogląda się telewizję, prowokując zyski z reklam.
Masowo siedzi się po necie, zamulając go.
Masowo wyrusza się do lasów na wycieczki, niszcząc cenną ściółkę leśną (wg Greenpeace).
Można w spokoju pomyśleć o pracy i szkole (dla pracoholików i kujonów).
Można się kochać do nocy lub chociaż próbować nagabywać (zyski dla przemysłu kwiatowego, czekoladowego, alkoholowego i wreszcie gumiarskiego).

No i po co pracować, skoro cały zysk generowany jest w weekendy?

środa, 19 maja 2010

Wanna czy prysznic.




Ostatnio zastanawiałam się nad wyższością wanny nad prysznicem i na odwrót.
Wg moich ocen wyższość wanny nie podlega żadnym dyskusjom.

Wanna to urządzenie służące do kąpania, w porywach do zabaw wodnych, tudzież podwodnych.Czasem służy do prania, płukania.Dobrze się sprawdza do mycia dużych ilości ogórków przed kiszeniem. Świetnie też nadaje się też do sesji zdjęciowych na NK.
Obecnie na rynku mamy duży wybór wanien: od miedzianych przez porcelanowe,blaszane,żeliwne po szklane czy marmurowe.
Występują w różnych rozmiarach i kształtach.Do tego w pakiecie możemy zamówić różne masaże , hydromasaże i inne bajery.

Dlaczego wolimy wannę?

1. Większość osób lubi od czasu do czasu wziąć długą, relaksującą kąpiel w wannie , wypełnionej pianą, olejkami do kąpieli. Są tacy, którzy są wstanie zrobić wszystko aby zmieścić wannę w łazience: wybiorą mniejszą umywalkę, przeniosą pralkę do kuchni itd.

2. Wanna przydaje się jeżeli w domu są małe dzieci.

3. Pod obudowaną wanną można wygospodarować dodatkowe miejsce na przechowywanie różnych rzeczy, np. środków chemicznych, misek, szczotek itp.

4. Wannę łatwiej utrzymać w czystości niż kabinę, na której łatwiej osadza się kamień.


Prysznic to urządzenie służące do polewania się wodą i udawania,że się jest umytym.
Początki prysznica zapewne znajdziemy jeszcze w czasach kamienia łupanego jeśli ludziska wtedy się myli.
Do urządzenia kącika z prysznicem wystarczy prosty sprzęt ogrodniczy typu konewka czy wąż ogrodniczy.
Na rynku mamy też wersje wypasione z masażami, drzwiami, miskami. Wszystko po to by wyciągnąć nam kasę z kieszeni.



Dlaczego niektórzy lubią prysznic?

1. Kabina zajmuje mniej miejsca.

2. Korzystanie z prysznica jest tańsze niż kąpiel w wannie.

3. Zazwyczaj umycie się pod prysznicem zajmuje mniej czasu niż kąpiel w wannie . Jest to zbawienne, gdy w kolejce do jednej łazienki czeka kilku domowników.

4. Korzystanie z kabiny jest wygodniejsze dla osób starszych, dla których wejście do wanny może być trudne, albo nawet niemożliwe.


Czy możliwy jest kompromis?

Można zakupić kabinę prysznicową z głębokim brodzikiem, który będzie spełniał funkcję wanny ale wtedy siedząc w niej będziemy sięgać kolanami do uszu.

Można też zainstalować parawan "nawannowy" i możemy mieć 2 w 1: wannę i prysznic.

Osobiście kocham długie, pachnące i gorące kąpiele. Dlatego wanny nigdy bym się nie wyrzekła jednak uważam ostatnie rozwiązanie za najbardziej optymalne.

piątek, 14 maja 2010

Ser.


Znalazłam rzeczowe uzasadnienie dla mojego umiłowania serów.


Fińscy naukowcy stwierdzili, że będący nośnikiem bakterii probiotycznych ser może zwiększyć sprawność układu odpornościowego starszych ludzi.
Akademicy z Uniwersytetu w Turku zaobserwowali, że uwzględnianie w codziennym menu probiotycznego sera pozwala zwalczyć związane z wiekiem zmiany dotyczące układu odpornościowego.
Szef projektu dr Fandi Ibrahim podkreśla, że społeczeństwa na całym świecie się starzeją, dlatego tak ważne stało się eliminowanie czy opóźnianie degeneracji układu immunologicznego. Wcześniej donoszono, iż spożycie bakterii probiotycznych w postaci innych produktów wzmacniało odpowiedź układu odpornościowego, teraz odkryliśmy, że ser również może skutecznie pełnić rolę ich nośnika.

Badacze obrali na cel przewód pokarmowy, ponieważ to w dużej mierze tędy do organizmu dostają się bakterie i to tutaj powstaje 70% przeciwciał.
Zespoł Ibrahima poprosił zdrowych ludzi w wieku 72-103 lat, którzy mieszkali w tym samym domu opieki, o jedzenie przez miesiąc na śniadanie jednego plasterka sera. Części ochotników podawano probiotyczną goudę, a części placebo. Po zakończeniu eksperymentu przeprowadzono badania krwi. Okazało się, że w grupie probiotycznej nastąpiła znaczna poprawa wrodzonej i nabytej odporności: zwiększyła się aktywność komórek NK (od ang. Natural Killers) i fagocytów, czyli komórek żernych.

Źródło:Kopalnia Wiedzy

A to przepis na własny ser "żółty" albo topiony...

1.5 kg sera białego
1.5 l mleka
2 jajka (całe ale bez skorupek)
1 łyżka soli
1 łyżka octu (to jest to czego brakuje innym przepisom)
1 łyżka sody oczyszczonej
0.5 kg margaryny (kupcie inną niż Kasia - ponieważ pachnie "waniliowo")
kminek (jeśli ktoś lubi)

Do dzieła:
Zagotować mleko, wkruszyć do niego cały ser i jeszcze chwilę pogotować. Ser zrobi się gumiasty - warto wtedy rozgniatać grudki. Po przegotowaniu przelać całą "maź" na tetrową pieluchę albo na jakieś gęste sito (pielucha lepsza), mieszać żeby odcedzić jak najwięcej płynu.
Teraz wrzucić do robota kuchennego (np.Kasia) margarynę dodać sól, jajka, i ocet. Zmalaksować na maxa Pamiętajmy, że im gładsza będzie masa a składniki wymieszane - tym lepszy ser.
Teraz do zmalaksowanej margaryny dorzucić cały odciśnięty ser, można dodać kminku i znowu na maxa zmalaksować (zróbcie to naprawdę dobrze). Teraz przerzucić całą masę do garnka i podgrzać (można zagotować - jeśli to dobry termin dla masy) wsypać łyżkę sody i energisznie mieszać dobrych parę sekund. Cały ser stanie się jak Bakuś dla dzieci - puszysty. Przelać ser do poprzecinanych butelek po wodzie mineralnej. Dość szybko zastyga i niestety klei się do łyżki ale nic to! po godzinie stygnięcia nadaje się do krojenia a na następny dzień - trzymany w lodówce jest EXTRA!!!!

poniedziałek, 10 maja 2010

Trzepak.



Trzepak - przyrząd lub urządzenie pomagające w zasadniczy sposób w trzepaniu dywanów, szczególnie popularne przed upowszechnieniem się odkurzaczy. Zbudowane jako usztywniona rama, najczęściej z rur stalowych, mocowana do podłoża na stałe.
Trzepak najczęściej wyposażony jest w dwie równoległe, poziome poprzeczki, umieszczone na różnej wysokości, górna zazwyczaj w okolicach 2 m nad powierzchnią ziemi. Na osiedlach bloków wielorodzinnych trzepakom towarzyszą zazwyczaj ławeczki do układania wytrzepanych dywanów.

Niegdyś trzepak był obowiązkowym elementem wyposażenia każdego podwórka.

Ze względu na wytrzymałą budowę i nieraz ciekawą konstrukcję, często wykorzystywany przez dzieci jako element zabaw podwórkowych. Do ulubionych zabaw dzieci na trzepaku należały wszelkie ewolucje akrobatyczne. Uprawiano jednak i bardziej wymyślne zabawy, szczególnie na większych podwórkach dużych osiedli mieszkaniowych budowanych z wielkiej płyty, gdzie trzepaki miały nieraz dużą, łamaną, wielomodułową konstrukcję. Taką zabawą była np. gra "w ślepca", polegająca na tym, że po odpowiednio dużej konstrukcji poruszali się uczestnicy gry starający się uniknąć kontaktu dotykowego z głównym graczem mającym zasłonięte oczy. Nowym "ślepcem" zostawała ta osoba, którą dotychczasowy "ślepiec" dotknął, lub która dotknęła ziemi.

Trzepak to kolejny etap w moim życiu.
To miejsce spotkań społeczności blokowej, miejsce zabaw, zwisów wszelkiego typu, fikołków i dzikich pomysłów.
Trzepak był punktem zbornym. Tu wszystko się zaczynało. Tu rodziły się pomysły na zabawy na ten dzień,tu nasza "banda" się naradzała. W późniejszym życiu trzepak też odgrywał dużą rolę, ale o tym kiedyś.
Teraz mam 5-6 lat.Codziennie ćwiczę na trzepaku fikołki, kiełbaski,zwisy. Gdy zaczyna być zbyt mało ekstremalnie, to samo wykonuje się na górnej poprzeczce.
Trzepak często potrafił być też koleżanką do trzymania gumy. Gdy akurat nie było trzeciego do grania w gumę, zatrudniało się trzepak.
Tuż obok trzepaka mieliśmy fajne gliniane klepisko.Szybko zostało zaadaptowane jako placyk do gry w "noża".

Czym była ta gra?
Tak, tak.Grało się nożem. Doskonaliliśmy nasze umiejętności rzucania nożem. Na ziemi rysowało się koło.Przeważnie niewielkie (kwestia umowna) i dzieliło na tyle części ilu było graczy.Kawałek tej pizzy to było moje terytorium. Wic polegał na tym by rzucając nożem w terytorium kolegów, trafić i odkroić część dla siebie.I tak okrawało się kawałek po kawałku, tak długo aż wszyscy odpadli. Oczywiście gra trwała godzinami i wcale nie jest możliwe wykończenie całkowite ostatniego przeciwnika.
To nie miało znaczenia. Ważna była gra.
Nóż. Nóż musiał być ostry i mieć szpic.
To niebezpieczne narzędzie. Sama swoim dzieciom nie dałabym do zabawy.
Jednak nie pamiętam, by ktoś kogoś dźgnął, trafił w kolano czy oko.
Nie pamiętam by ktoś nadział się na nóż biegnąc.Nie pamiętam by ktoś komuś wydłubał oko.

Na wielu podwórkach, zarówno dużych blokowisk, jak i typowych kamienic, trzepak był nie tylko jedyną atrakcją dla dzieci, ale i ważnym elementem integrującym społeczności lokalne. Często to właśnie wokół niego koncentrowało się całe życie towarzyskie mieszkańców. Młodzież często przeżywała właśnie pod trzepakiem swoje pierwsze miłości, randki i pocałunki. Również dla dorosłych trzepak był często głównym miejscem spotkań, ot choćby dlatego, że znajdowała się przy nim jedyna na podwórku ławeczka, na której można było przysiąść lub postawić siatki z zakupami i porozmawiać z sąsiadami.

Socjologiczna rola trzepaka stała się również źródłosłowem nazwy osiedlowych sieci komputerowych, budowanych przez amatorów - zwanych sieciami trzepakowymi, bądź po prostu trzepakami.
Trzepak znalazł miejsce w wielu polskich (i nie tylko) filmach. Czołowym przykładem w polskiej kinematografii jest serial "Czterdziestolatek", gdzie praktycznie w każdym odcinku pojawia się epizod z tym elementem tzw. małej architektury.

Początki.

W moim dzieciństwie nieznane były pojęcia: szpan, lans czy komputer...bo po prostu nie istniały.Z gier powszechne i dostępne były te planszowe oraz wszelkie podwórkowe.
Czy przez to dzieciństwo dzisiejszych 40-latków było straszne? Nie.
Dzieciaki na podwórkach nigdy się nie nudziły.Pomysłowość i kreatywność to były nasze imiona.
Moje dzieciństwo to socjalizm realny.Czy przez to było straszne? Nie.
Zapewne dlatego,że jako dziecko niewiele mnie to interesowało.

Piaskownica to pierwsze zderzenie ze społecznością podwórkową. Niewiele pamiętam z piaskownicy.Może i słusznie.Jednak uczęszczałam do niej na pewno, bo do dziś lubię budować zamki z piasku, lepić babki.
Wyjście z piaskownicy zapewne było przełomowym wydarzeniem w moim życiu.Przecież to kolejny krok ku dorosłości.
Kroków tych może było 4, bo tyle dzieliło piaskownicę od trzepaka....

środa, 5 maja 2010

Marzenia.

-Masz jakieś marzenia? Musisz mieć, każdy ma.
-Nie mam.
-Niemożliwe , każdy ma.
-Ja nie.
-To jest chore , to co mówisz....
-Wiem.
-Dlaczego nie masz marzeń?
-Bo marzenia sprawiają ból, gdy się nie spełniają, a moje zazwyczaj się nie spełniały.
-A jak zmieniałaś pracę, to nie marzyłaś o tym?
-Nie.Ja tego chciałam, ale nie miałam marzeń.
-To jest chore, nie rozumie tego.
-Zrozum, nie marzę, by nie cierpieć....

Tak to ze mną jest.