wtorek, 11 września 2012

Prawo jazdy kat.B

W maju mnie podkusiło. Zapisałam się na kurs prawa jazdy.Po 4 jazdach chciałam zrezygnować. Kiepsko mi szło.Instruktor mówił: dasz radę. Początki są trudne. Powoli było lepiej i lepiej. Szybko ukończyłam kurs i zaczęła się szopka ze zdawaniem na prawo jazdy. Zdaję w MORD-zie w Krakowie. Jak sama nazwa wskazuje to istna mordownia. Krew leje się potokami. Utoczyli i mojej. Nie zdałam już 3 razy. Pytam mojego instruktora czy jestem taką niedojdą? Mówi,że jeżdżę dobrze ale pewnie stres na egzaminie robi swoje a i panowie egzaminatorzy...zresztą nie napiszę słowa o nich bo ktoś mi proces wytoczy. Nie, nie czuję się mistrzem kierownicy... ale w końcu dali by mi zdać. W czwartek kolejna próba.

8 komentarzy:

Gosia pisze...

Trzymam kciuki :)
Ja po 2 nieudanych próbach, pojechałam zdawać do innego miasta i udało się. W Łodzi średnia wynosi 5-10 razy!
Dasz radę! Bo kto jak nie ty?!

Anonimowy pisze...

Spokojnie, na pewno się uda :)
Ja też tak podchodziłam do sprawy, aż w końcu wzięłam się w garść i zdałam. :)
Powodzenia!

Kasia Boroń pisze...

Zdałam! Ale jaja, zdałam!

Czesiek pisze...

Gratulacje.
To teraz jak zdałaś to częściej się na blogu udzielaj, bo kurzem on się lekko pokrył. Jeszcze nie masz studiów, to się nudzisz :)

Gosia pisze...

Kasiu - GRATULUJĘ!!!!!!!
Jestem z Ciebie dzielna ;)

Ata pisze...

Gratulejszyn! Tylko uważaj - ja od lat... ekehmmmm... 27 przyrośnięta dupą i ręcami do kierownicy jestem ;-D
Podróże komunikacją miejską budzą we mnie mordercze żądze w kierunku innych współtowarzyszy niedoli :-DD

Kasia Boroń pisze...

Kochana komunikacja czasem szybciej

Ata pisze...

A guzik! Przetestowałam na żywym swym organizmie!
Nawet szukając miejsca do parkowania, pewną sprawę załatwiłam w godzinę.
A tyle zajmował mi sam dojazd. Bez dojścia nawet.