Zamrugało i wcale nie zalotnie.Potem zgasło. I tak od soboty w nocy.Nie ma prądu, nie ma wody, nie ma ogrzewania.Czasem znika też zasięg z telefonów.Lodówka już się rozmrozila, w zlewie sterta garów czeka na lepsze czasy, gdy woda znów stanie się dostępna.Potrzeby należy zalatwiać w pracy i w szkole.W domu tylko lekki kaliber.
Odcięci od swiata żyjemy sobie w tym zapizdowie. No bo i sniegu u nas nie brak. Armagedon.
Jak łatwo załatwić nas i nasz cywilizowany swiat.
Siedzimy więc w ciemnosciach i pielęgnujemy życie rodzinne.Siedzimy i planujemy przyszłosć: za dwa dni to będzie TAK, za trzy dni to TAK, a za cztery nasze zdemoralizowanie sięgnie szczytu i zaczniemy się zjadać nawzajem. Potem następuje głębokie westchnienie: jak mało jestemy samowystarczalni, jak bardzo uzależnieni od prądu,od techniki,od wody w kranie, od elektrociepłownii.
Jestem swieżo po filmie 2012, więc katastroficznych mysli mam więcej.