piątek, 16 stycznia 2009

Ja jako niejadek.

Dziś jeszcze trochę wspomnień z pacholęcych lat, by siostra nie myślała,że ma niegrzeczne dziecko.

Będąc dziecięciem nie tolerowałam mięsa.Miałam odruch wymiotny,smak mi nie odpowiadał i wogóle było fuj.
Żyłąm więc w miarę możliwości na chlebie z "sólą". z musztardą, nabiale i zupach mlecznych.
Rodzicow to oczywiście męczyło i wtykali mi mięsko.

Wynalazłam więc kilka sposobów na niejedzenie mięsa:

1.zakopywanie mięsa w ziemniakch (bo nie musiałam wszystkich zjadać),
2.wkładanie mięsa do talerza młodszej siostry, gdy patrzyła przez okno na przelatujące ptaki i wmawianie jej,że tyle miała,
3.upychanie mięsa w policzkach jak chomik+nagła potrzeba wyjścia do wc.

Wszystko to zostało przez ojca wytropione i wytrzepane paskiem.

Pewnego dnia wpadłam na genialny pomysł,żeby wyrzucić kotleta przez okno (mieszkaliśmy na III piętrze). Pomysł został zrealizowany.Odebrałam pochwały, jak to ślicznie zjadłam obiad i dumna oddaliłam się.
Pech sprawił,że ojciec wynosił wieczorem śmieci i chyba znalazł mojego kotleta pod blokiem, bo awantura była nieziemska.

Nasuwa się pytanie:dlaczego psy go nie zjadły? Dlaczego? A ja musiałam. Coś z nim musiało być nie tak.

Kiedyś matka nie wytrzymała i zapytała mnie:a co byś Ty chciala jeść?
-makaron z serem.

Przez tydzień jadłam makaron z serem. Uwierzcie, obrzydł mi, co wcale nie oznaczało,że zaczęłam jeść mięsko.
Jak by moje dzieci tak nie jadły, to chyba bym się wykończyła. Na szczęscie nie miałam większych problemów z własnymi dziećmi pod względem jedzenia.

Moje siosty też cierpiały na wstręt do mięsa.Chyba mama niesmacznie je przyrządzała. Musiało tak być.
Dziś mięsko jadam,przyrządzam a uczulenie na mięso minęło.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

bo Ty masz najwspanialsze dzieci pod Słońcem :)

Anonimowy pisze...

Moje dziecko jada mięsko, ale w mikroskopinych ilościach. Zupy jej już obrzydły (wcalw sie nie dziwię bo w kółko to samo) a nie da sobie wprowadzić nic innego. Chlebem pluje, jajecznica (w ogóle jajko)kończy sie wybuchowo. Wczoraj na śniedanko był Nesquik - 5 kuleczek. A polubiła parówkę na zimno. Dziś znalazłam jej zapasy w kuchennej szufladzie...

Kasia Boroń pisze...

Masz mądre dziecko.....