wtorek, 26 stycznia 2010

Roztargnienie.

Wiem,ze to juz było na różnych blogach,ale i ja muszę,bo to czego dokonałam dzi rano, przerosło mnie...
Star pisała niedawno o roztargnieniu...
zastanawiam się czy takie roztargnienie to wynik amnezji starczej, dziur w mózgu, czy może co gorszego...
Ostatnio roztargnienie, zakręcenie a moze gapostwo atakuje, jest w natarciu.
Cóż to dla mnie przejechać swój przystanek,bo akurat się zagapiłam na jaki budynek.Coż to dla mnie wpać pod busa, bo się polizgnęłam.Cóż to dla mnie rozsypać drobne na chodniku i Pan kierowca czeka aż pozbieram je i wsadzę swój zad do busa.
Czuję sie przez te sytuacje taka niesforna.
Dzi rano...o 5,00 rano wstałam i ubieram się...w pełnym rynsztunku już...zastanawiam się dlaczego przydeptuję sobie nogawki, przecież dopiero co podwijałam spodnie.
Ja patrze, a ja ubrałam spodnie mojego męża.To nic ,że przydługie,że w pasie odstają,że dziwne jakies...o mało w nich nie wyszłam.
Całą drogę do pracy myslałam o tym.
Nic tylko mam dziury w mózgu.

17 komentarzy:

Czesiek pisze...

Obyś takiego roztargnienia nie miała:

Wieś. Wczesny ranek. Kobieta zbudziła się, posprzątała w domu, wydoiła krowę, wygnała na pastwisko, zbudziła dzieci, nakarmiła, naostrzyła kosę, poszła na łąkę, nakosiła trawy, przyszła do domu, narąbała drew, przygotowała obiad, nakarmiła dzieci, poszła w pole, kosiła do zmierzchu, przyprowadziła krowę, wydoiła, przygotowała kolację, nakarmiła dzieci, wykąpała, położyła spać, sama się wykąpała, chwyciła kromkę chleba ze stołu, przekąsiła i w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku, położyła się spać. Nagle zrywa się z krzykiem:
- Boże!!! Mąż od rana nieruchany!

Anonimowy pisze...

Kasiu, te dziury w mózgu to tylko takie wentylki bezpieczeństwa, których zadaniem jest wypuszczanie na zewnątrz niefajnych wspomnień i wrzucanie na ich miejsce sytuacji powodujących uśmiech na buzi :)

pozdrawiam znad kubka kawy :)

Kasia Boroń pisze...

Czesiu....głodnemu to tylko chleb na myśli.
Didżejka -mówisz wentyle bezpieczeństwa? Tylka ja cierpię z tego powodu.czuje sie takim ...niedojdą.

Stardust pisze...

Haha wyobrazilam sobie jak wygladalas w tych za dlugich spodniach meza:))))))))))

Ata pisze...

Zakochałaś się! Jak nic! Objawy typowe ;-)

Gosia pisze...

Kasiu zastanawiałam się dłuuuzszą chwile jak u ciebie się komentarze zamieszcza.
ihihih
Ale oczywiście to twoja wina, bo rzadko coś piszesz i się odzwyczaiłam.
Podejrzewam że gdyby ktoś kazał mi wstać o 5 rano, to tylko mróz by mnie uratował przed wyjściem w piżamie. Mi się funkcje życiowe włączają po 6:30 - wcześniej dojrzewam.
Jestem normalnie z ciebie dzielna. Serio
Poza tym myślę że to ten mróz spowolnił nasze mózgi i reakcje - tak sobie to tłumacze;)
Wiesz, taki półsen zimowy.
Kasiula - byle do wiosny

anabell pisze...

Kasiu, normalka, spokojnie.Swój popisowy numer opisałam w komentach u Star, ale mam jeszcze kilka, drobniejszych.W trakcie spaceru z małą wpadłam do domu, by zostawić zakupy, a małą zostawiłam pod domem, w wózku.W chwili, gdy chciałam wyjść z domu, odkryłam,że nie mam kluczy od mieszkania, no ale przecież jakoś weszłam.Szukam, wściekam się, mała pod domem się drze, a ja tych kluczy szukam. W końcu zabrałam małą do domu i po blisko godzinie znalazłam klucze.Były w lodówce, w schowku na masło.A wiesz ile razy zdarza mi się wylądować przy kasie bez pieniędzy?
Miłego, ;)

Anonimowy pisze...

jak tak czytam o tym roztargnieniu to sie tak nad soba zastanawiam :(to wcale nie jest wesole ani smutne to jest po prostu przykre :(

Mała Mi pisze...

Witam :)
Ja myślę, że każdy miewa takie dni... :) a już 5 rano to noc! Tym bardziej bym się nie przejmowała :) spokojnie... chyba wszystko masz pod kontrolą ;)

Beata pisze...

spodnie - głupstwo:) ale jaki masz piekny widoczek na blogu:) sliczny, taki , że chciałoby sie tam być:)

Kasia Boroń pisze...

5,00 to noc.Faktycznie.Miewam takie cofki.Z reguły jestem poukładana.Mam systemy na nie gubienie kluczy,na nie szukanie wszystkiego rano, ...a tu takie wpady.Chyba ten mróż ścina komórki.To taki sen zimowy...

Leonard pisze...

Boze Kasia !!! o 5 rano ??

Ja o 5 rano to bym jeszcze pojechal do roboty w szlafroku...

dobrze, ze w Tajlandii nie mam szlafroka....

Stardust pisze...

Przedwczoraj wyjmowalam piersi kurczaka z zamrazarki, a sa one w takich kieszonkach razem polaczonych w rzad, wiec potrzeba do tego nozyczek. Piersi rozmrozilam, pozarlam, a wczoraj szukalam nozyczek. Ni cholery nie moglam znalezc, juz nawet Wspanialemu sie dostalo (zaocznie bo byl w pracy) az wreszcie przypomnialam sobie o tym odcinaniu kieszonki. Oczywiscie nozyczki byly w zamrazarce:)))

Monika Madejek pisze...

Uśmiałam się do łez:)!!!
Jesteś cudowna!
Chciałam napisać o mojej przygodzie z lodówką, ale widzę, że nie jestem osamotniona, bo i klucze i nożyczki (Wy też jesteście cudowne dziewczyny!), a ja pranie do lodówki włożyłam. Pewnie nic wielkiego, ale niosłam je zarzucone na ramieniu, a jak je znalazłam w lodówce, było w kosteczkę złożone..
Buziaki Wielka Zakręcona:)

Unknown pisze...

Czytałam czasami Twój blog ale nic nie kometując. Postanowiłam ,że się odezwę.Nurtuje mnie Twoja praca,doczytałam,że zmieniłaś ją . Chyba nie jest zbyt absorbująca,jeśli masz czas w pracy na głębokie przemyślenia i robienie zapisków na blogu, choć zauważyłam,że już nie tak często jak w starej pracy.W sumie to Ci zazdroszczę,fajnie masz, ja często nie mam czasu zjeść ani napić się w pracy.

Kasia Boroń pisze...

Moja nowa praca jest bardzo absorbująca. Jednak przyjeżdzam do niej pół godziny przed czasem i to jest moje pół godziny.Przedtem, owszem..miałam wszystko tak poukładane,że i czas miałam. W nowej pracy to kwestia czasu...

Unknown pisze...

rozumiem...ja tez przychodzę do pracy wcześniej i wychodzę później i zawsze mam poczucie jak ja to mówię "źle spełnionego obowiązku",bo robota nigdy się nie kończy...muszę popracować nad sobą..pa!