wtorek, 12 maja 2009

Sielsko anielsko.



„Szukałem tego w Paryżu, szukałem w Berlinie i Rzymie
A to za oknem było i miało polskie imię.
Myślałem , że to potęga świat nowy, nowe dzieje
A to ogródek wiejski, co się kwiatami śmieje.
A to groszek pachnący, georginie i malwy
Wymalowane słońcem w proste włościańskie barwy.”
Julian Tuwim „Cel”



Wiem,że jestem nudna z tymi wspominkami, ale dziś chciałam opisać moje wakacje w domu rodzinnym mojego ojca.
Dlaczego ? Bo zawsze jak o nich myślę, przed oczyma staje mi drewniana chałupa,z brązowych bali, kryta gontem. Przed chałupą drewniany płot,zza płotu wyglądają georginie i malwy . Przed płotem drewniana ławeczka a na niej siedzi mój dziadek z fajką w ustach i sobie pyka.
Dlatego,że tą wieś na "ścianie wschodniej" z tamtych czasów wspominam jako obraz sielankowy.
Wiem, wiem,że życie na wsi , jeszcze na takiej wsi było ciężkie, ale nie chcę pisać o trudzie chłopa tylko o pięknie takich zapomnianych przez Boga wsi.

Chałupa była więc drewniana. Miała malutkie okna i dwie izby zamieszkane przez ludzi. Za ganku wchodziło się do pierwszej izby- kuchni. Tu stał spory piec z częścią na chleb i zapieckiem. Pod oknem stół, na ścianie kredens taki biały i łóżko.
Druga izba to pokój. Tu mniej tradycyjnie. Stała meblościanka na wysoki połysk z lat 70-tych, stół i krzesła oraz wersalka.Tu mieszkał brat mojego taty-kawaler wtedy.
Do powały na żyłkach poprzyczepiał modele samolotów, które sklejał. Pracował w Mielcu w Zakładach Lotniczych. Jak cała rodzina, całe wsie, całe miasteczka dookoła.
Drugą część domu zajmowały zwierzęta. Z kuchni wchodziło się do chlewika, stajni i stodoły.Mnie tam nie wolno było chodzić, bo koń wściekły, bo krowa narwana...
Cała posesja miała kształt prostokąta. Dom stał bokiem do bramy wjazdowej.
Na przeciw wejścia do domu był mały płotek,a za płotkiem wychodek. Żeby nie szpecił widoku z domu, wokół rosło pełno malw i georginii. Był prawie niewidoczny.
Pomimo ogromnych niedostatków, pomimo biedy, pomimo stresu związanego z załatwianiem się w wychodku, uwielbiałam tam być.
Uwielbiałam wolność, zapach dębowego lasu, zapach pól.
Po zjedzeniu śniadania wybiegałam na błonia i bawiłam się z dzieciarnią, pasałam krowy i nie miałam czasu nawet na obiad.
Tam byłam szczęśliwa, bo jadłam tylko nabiał i żurek, tam poznałam smak morwy, wspinania się po drzewach i tarzania się w naturze.

Pamiętam jak pewnego lata, zajechaliśmy naszą Syrenką do Malinia. Jak to w takiej chałupie, gdzie mieszka dwóch facetów i nie ma kobiety, zastał nas niemały bałagan.
Matka miała przechlapane.Musiała podwinąć rękawy i wziąć się do roboty.Pranie, szorowanie podłóg, mycie okien itd.
Gdy już jej prace dobiegały końca, kazała wujkowi i tacie napchać nowy czysty siennik do dziadkowego łóżka świeża słomą.
Napchali jak kazała. Dziadka okąpano, ostrzyżono, ogolono (miał ponad 70 lat), wtłoczono w świeżą piżamę.

Śmieję się do dziś na wspomnienie widoku jaki ujrzałam w kuchni po wszystkich tych zabiegach.
Otóż dziadek mój nie był wysokim gościem, a chłopaki tak mu siennik wypchały,że nie mógł do łóżka wejść.
Wpadli więc na pomysł,że drabina będzie potrzebna.Jak pomyśleli , tak zrobili,no i dziadek do łóżka po drabinie wchodził.Śmiechu było co niemiara.
Pamiętam minę dziadka.Śmiał się ale też na jego dobrodusznej twarzy malował się wyraz szczęścia.

6 komentarzy:

Ezieta pisze...

Kasiu,
jakie masz piekne wspomnienia, lza w oku sie kreci i mysle sobie-to se nie wrati....Nasze dzieci nie znaja tylu smakow, zapachow,nie wiedza, co to znaczy bawic sie w stogu siana. Moja miastowa corka w szkole podstawowej nie wiedziala, jak sie nazywa kura, co na jajkach siedzi. Dostala 2 a cala klasa sie smiala z niej, bo wszyscy w klasie ze wsi. Ech.

Daisy pisze...

No i się, kurcze, popłakałam...

Kasia Boroń pisze...

Ezieta, wiesz wczoraj jeszcze myślałam i wymyśliłam,że nasze dzieci są mądrzejsze od nas (komputeryzacja) ale uboższe od nas o takie wspomnienia, o łobuzerkę. Moja córka idąc ze mną przez wieś, pyta mnie: mamo a co ta krowa ma? Pytam: gdzie?
Ona: no w dupie.

Chodziło jej o wymiona. :-)
Disy, dlaczego się popłakałaś?

Anonimowy pisze...

tak to tylko jedno Twoje dziecko reaguje na cuda przyrody ;-) starsze było na wsi wychowane, więc wie jak wygląda krowa i nie boi się much :)

Kasia Boroń pisze...

Starsze pytało o to co krowa ma w dupie, młodsze bało sie trawy, much, wszystkiego.

Martha157 pisze...

Żałuję że go nie poznałam (dziadka).