czwartek, 14 maja 2009

Nasze wycieczki. Babia Góra.






Pozazdrościłam Daisy i też chciałam się pochwalić swoimi wypadami krajoznawczymi.Mam ich trochę w zanadrzu.
Lubię wędrówki. Przedstawiam więc królową Beskidów - Babią Górę. Kiedyś (20 lat temu) wchodziłam tam bez trudu. Obecnie wybraliśmy niby najlżejszy szlak a i tak po 100 m pod górę chciałam wracać, po 200 m miałam pierwszy zawał. Bratałam się z drzewami, obejmując je, i rzucałam się każdą ławeczkę po drodze. Minęła mnie grupa gimnazjalistów (jedna dziewczyna płakała,że nie da rady a ja nie płakałam), minęła mnie grupa z przedszkola. Mój mąż wybuchnął śmiechem jak podopieczni zakładu geriatrycznego też nas wyprzedzili.
Czytałam gdzieś,że niektórzy twierdzą, że piwo, sporty ekstremalne itp. są lepsze od sexu.
Dostarczają adrenaliny, która uzależnia.Podnieca.
Dlaczego o tym piszę? Bo całą drogę na Babią zastanawiałam się po co się drapie tam, gdzie mnie nie swędzi.
Po jaką cholerę tam lezę? Po co mi to? Po co mi te 2 zawały i 3 wylewy?

Bo gdy zdobędziesz szczyt to czujesz przyjemne uczucie podniecenia, serce już nie wali jak oszalałe z wysiłku, tylko z podniecenia. Widok wynagradza wszystko. Człowiek ma uczucie wielkiego szczęścia. Endorfiny działają.

Po czasie moja córka mi się przyznała,że po drodze też myślała: po co tam idziemy?
Gdy zdobyła szczyt już wiedziała po co i zakochała się w górach.

4 komentarze:

Daisy pisze...

Ja tylko po to chodzę góry. Bo nienawidzę być zmęczona i cholera mnie bierze, gdy tak lezę, i lezę, i lezę... Ale jak już dojdę, to jestem szczęśliwa, że się przemogłam, gdy znowu jestem w domu, to chciałabym wrócić w góry. Najbardziej lubę chodzić tylko z Kubą, bo on nie widzi potrzeby rwania do przodu i robienia 'osiągów', ma czas na zatrzymanie się, podziwianie okolicy i podżeranie runa leśnego :-) W zeszłym roku kolega zabrał nas tam:http://picasaweb.google.com/agnieszkahojnacka/20080608Snowdonia# i co z tego, że przeszłam trudną grań, skoro nic nie pamiętam, tak byłam przerażona...

Kasia Boroń pisze...

Heheh. Ja też nie lubię robić rekordów czasowych. Nie o to biega. Ja chce podziwiać oglądać,zachwycać się.Lubię iść swoim tempem (tzn.żadnym: co krok to przystanek).

Ezieta pisze...

Ja przezywam zawal co kilkadziesiat metrow i mysle, po cholere tam leze...Moja rodzina( maz goral, corka ma geny po nim) smiga po gorach, jakby tam mieszkali. Ale jak juz doleze, to jestem szczesliwa..

Martha157 pisze...

A ja wolę je podziwiać z dołu. no chyba że na jakąś da sie wyjechać autem :)