czwartek, 25 czerwca 2009

Czy jesteśmy źli?

Ktoś opowiedział mi takie zdarzenie:

"Dziś coś sie stało i boję się.
Jadę autem ruchliwą ulicą, dość wolno. Pada deszcz. Po mojej prawej stronie, chodnikiem idzie zgarbiona staruszka. Nagle upada na chodnik i leży. A ja dalej jadę. Jeszcze jakieś 20m.
Zatrzymuję auto z boku drogi,ale nie wysiadam. Mija mnie mężczyzna na rowerze i zatrzymuje się przy staruszce. Ja dalej siedzę w aucie i łapię za telefon i wybieram 999,jednocześnie obserwuję w lusterkach co się dzieje z babcią - ciągle leży.

Zgłasza się pani dyspozytor. Tłumaczę co i gdzie. Ta pyta mnie o nazwisko - a ja.... no własnie... a ja nic. Rozłączyłam się. Nie potrafie sobie wybaczyć. Gnębi mnie to. To i jeszcze coś. Nie chciałam podać nazwiska i nawet nie wiem dlaczego. Gryzie mnie to bardzo. A co jeśli uznali to za fałszywe zgłoszenie i nikt nie przyśle karetki?A co jeśli dotrą do mnie i będę miała kłopoty?

Poza tym wszystkim to gryzie mnie również to ,jaką ja jestem egoistką. Martwię się o konsekwencje a nie o staruszkę. Jestem złym człowiekiem i boję się. Nie chce być taka. Wiem. Jestem uszkodzona i nie lubie samej siebie. Nie chce taka być!"

Czy tacy powoli się stajemy: obojętni na los innych ludzi?

W wyobraźni symulowałam kiedyś podobne zdarzenia i swoje zachowania. I nie wiem jakbym się zachowała, ale wiem że: tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono.

Kiedyś zadałam sobie pytanie: a co by było gdybym to ja potrzebowała pomocy? Czy nikt by mi nie pomógł? Czy znieczulica jest aż tak wielka?

Teraz zacytuję Wikipedię i zaszczepię tu trochę teorii:

Altruizm (łac. alter - inny, drugi) - zachowanie w obrębie danego gatunku, w wyniku którego osobnik tak się zachowujący ponosi pewne koszty wobec innego, który z kolei zyskuje. Jest to jedno z typowych zachowań zwierzęcych zwiększających ich łączną wartość przystosowawczą.
Potocznie altruizm definiowany zazwyczaj jest jako postawa przeciwstawna egoizmowi, u podstaw której leży bezinteresowna troska o dobro innych osób.

Empatia (gr. empátheia "cierpienie") - w psychologii zdolność odczuwania stanów psychicznych innych istot (empatia emocjonalna), umiejętność przyjęcia ich sposobu myślenia, spojrzenia z ich perspektywy na rzeczywistość (empatia poznawcza).

Współczucie - stan emocjonalny, w którym jeden człowiek solidaryzuje się z inną osobą cierpiącą i wyraża głębokie ubolewanie okazywane komuś nieszczęśliwemu. Współczucie jest bardzo ważne w życiu człowieka, gdyż jest to rodzaj pomocy emocjonalnej.

Czy naprawdę jesteśmy tacy źli? Nie wszyscy, bo jednak ludzie sobie pomagają. W naszych głowach jednak pojawia się dylemat: a potem będą mnie ciągać, przesłuchiwać itp? Czy dlatego jesteśmy głusi i ślepi na przemoc domową, na przemoc na ulicy?
Myślimy: to nie moja sprawa i udajemy, że nic się nie dzieje.
Dlaczego jednak tak interesujemy się życiem innych ludzi (widzimy ich niepowodzenia, cieszymy się z nich, obgadujemy itp), a udajemy brak zainteresowania, gdy trzeba komuś pomóc? Czy jesteśmy egoistami? Czy jesteśmy mało inteligentni emocjonalnie?

Z obserwacji własnego środowiska wiem,że ludzie są wredni albo na takich akurat trafiłam.
W swoim życiu spotkałam PRAWDZIWYCH LUDZI, współczujących,z dużą dozą empatii,serdecznych.Wśród nich doznałam wielu wzruszeń,niejednokrotnie zaskakiwali mnie dobrocią i szczerością.
Niestety w innym rejonie Polski niż mnie przyszło żyć.

Mój mąż stwierdził,że chciałby tam mieszkać,wśród nich i że kiedyś to się stanie.

Opiszę kiedyś tych ludzi,obcych,serdecznych choć często biednych.

5 komentarzy:

Ata pisze...

Nie sądzę, żebyśmy byli źli. Jesteśmy raczej konformistami. Wygodniej nie widzieć, nie słyszeć. To nie niesie ze sobą żadnych konsekwencji.
Usprawiedliwiamy się tempem życia i brakiem czasu.

Osoba, która opowiadała jest świadoma siebie (asertywna) a stąd już tylko krok do empatii :-)

Ezieta pisze...

Widzisz Kasiu, kiedys bylam mloda i glupia-jak widzialam wypadek, lecialam udzielac pomocy. Przedzieralam sie przez tlum gapiow-i zlodziei dobr porzuconych przez osoby poszkodowane. Wstepne ogledziny, proby pomocy-tu nastepowalo wzburzenie tlumu-nie dotykac!bo kregoslup moze byc uszkodzony! Nic, ze trzeba reanimowac...a potem przyjazd PR-czy ma pani uprawnienia ratownika medycznego? A tlum gotow mnie rozszarpac.Mowilismy, by nie dotykala. Nic, ze poszkodowany nie oddychal, a potem po reanimacji zaczal.
A teraz, gdy wszyscy leca sie gapic, ja uciekam w druga strone.
To nie jedyny taki wypadek..moge przytoczyc cala garsc historyjek...
Albo pomoc ofierze wypadku, ktora okazala sie byc pijanym policjantem...Szkoda slow. Kazdy na czole powinien miec wytatulowane, kim jest i czego sobie zyczy, by potem nie wloczyc sie po sadach...

Kasia Boroń pisze...

Masz rację Elu.Jednak masz rację.Dobrze,że to napisałaś.

Anonimowy pisze...

Nie wiem jak bym się zachowała. Pewnie pierwsza myśl jaka przyszłaby mi do głowy gdybym zobaczyła leżącą na ulicy osobę "pułapka". Na adres firmy dziennie przychodzą jakieś maile z prośbą o pomoc. I co? Ściema, myślę i wywalam do kosza. A ostatnio przeczytałam w Wróżce artykuł o chłopaku, który maile do firm wysyła i dzięki temu ma wózek, pracę i zamierza otworzyć jakiś ośrodek dla maltretowanych kobiet. Może faktycznie, każdy powinien mieć wypisane na czole kim jest i czego oczekuje.

Ezieta pisze...

Ja niedowierzam tym, ktorzy wysylaja maile, stoja z puszkami, chodza po domach, zebrza na ulicy. Bo tak wielu jest naciagaczy, ktorzy zeruja na ludzkich uczuciach, wspolczuciu...co innego, gdy znam konkretny przypadek lub wiem, na co pieniadze pojda. Nie szczedze wtedy dla potrzebujacych. Zebrzacym daje bulke lub kupuje jedzenie-nie raz bylo wywalane na moich oczach do smieci. Potrzebujacym daje swoje ubrania, buty, posciel-ale na PCK, tylko bezposrednio lub przez kogos znajomego. Wtedy wiem, ze moje dzialanie konus sie przydaje...