poniedziałek, 22 czerwca 2009

Smutno mi.

Kurs jest dosyć ciężki, ale czego się spodziewać? Jednak muszę stwierdzić,że jestem w żywiole. JA to jednak lubię. Zapomniałam jak bardzo, przez te lata pracy w mojej obecnej firmie.
Jest nas 14 osób.Tłumaczą, gadają do nas, ćwiczenia i dalej wio z programem.
Grupa całkiem fajna.
Tylko tyrania mam trochę,bo 3 razy w tygodniu po pracy jadę do Krakowa i siedzę tam do nocy.

Ponieważ pogoda nie nastraja optymistycznie, czasem zastanawiam się po co mi to. I tak nie mam szans na zmianę pracy.
Nikt nie szuka starych bab po 40-tce, bez studiów.

I przyjdzie mi dalej zdychać w firmie która płaci 700 zł i utrzymuje mnie na 4/5 etatu, podczas gdy wszyscy znajomi i przyjaciele "królika" już pracują na pełny etat.

W obecnej sytuacji po zapłaceniu wszystkich opłat, nie mam za co żyć.
Jednak mój kochany mąż ma na papierosy.
Co tam życie. Fajki muszą być.Nałóg? A może egoizm?
Prosiłam, błagałam , szantażowałam....nie pomogło.
Znaczy się papierosy są naj....to niech żyje z nimi....

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

to niech doczuje papieroski na talerzu tzn mniejszą porcję za karę

Ata pisze...

Nie łam się! Ja wiem, że to się łatwo pisze, ale wierzę w Ciebie :-))
Moc pozytywnej energii wysyłam i przytulam mocno, mocno!!

Kasia Boroń pisze...

Dziękuję Ata.

Anonimowy pisze...

To, że próbujesz to już sukces:) Trzymam kciuki:) Pozdrawiam serdecznie!