środa, 2 grudnia 2009

Myśli natrętne.

Pod chlebakiem w kuchni leżą dwa małe okruszki. Takie niepozorne, malutkie, nikomu nie wadzące.
Spoglądam na nie. Okruszki chleba zaczynaja wwiercać się w mój mózg. Najpierw cichutko mówią:
-Musisz wstać i uprzątnąć nas.

W sprzątaniu ich nie było by nic dziwnego , gdyby nie fakt, że walczę z przymusem posprzątania.

Dzis wiem,ze latanie za każdym okruszkiem osobno wykończy mnie fizycznie. Do tego te obrazki na ścianie. Ciagle ktoś je przekrzywia...

Spoglądam na nie kolejny raz, konwersując w miedzyczasie z mężem. Okruszki jakby trochę urosły. Spogladają spod chlebaka. Chyba zakończę te katusze i je sprzątne. Walczę z tym przymusem. Piję kawę. Wiem,ze one tam są. Starają się przyciągnąć moją uwagę. Odwracam głowę. Nie dam się. Łyk kawy.

Spoglądam na podłogę. Dostrzegam 3 kolejne okruszki chleba. No przeginają! Uwzięły się na mnie! Walczę ze sobą. Nie zmiatam ich. Potem i tak będę odkurzała. Wtedy dam im w kość.

Kolejny łyk kawy. Kątem oka spoglądam na okruchy spod chlebaka. Widzę,że jakby znów podrosły. Tego nie ścierpię! Wstaję, łapię za ścierkę i je ścieram z blatu kuchennego.

I tak jest często. Historia zwykle się na tym nie kończy, bo za chwilę dostrzegam kolejne, które plątają się gdzieś koło deski do krojenia. Nigdy nie da się zetrzeć ich wszystkich na raz. Ukrywają sie gdzieś a potem wyłażą...

Wiem, ze to nerwica natręctw.Wiem też ,że w jakimś stopniu dotyka wielu ludzi. Są to uporczywe nawracające myśli oraz przymus wykonania jakiejś czynności .

Jest to męczące. Fizycznie, bo tym sposobem potrafie ciagle coś robić, nmiekoniecznie konstruktywnego.

U mnie to nie jest patologiczne. Potrafię usnąć ze świadomością, że obrazek krzywo wisi albo, że kolejna armia okruchów atakuje.

Podobno najczęstszą jest obsesyjna obawa i konieczność mycia rąk.
Osoby ogarnięte tym rodzajem natręctw myją ręce kilkanaście, kilkadziesiąt, a nawet kilkaset razy dziennie. Często są tak zajęte tą czynnością, że nie są już w stanie nic innego robić. W krańcowych przypadkach myją ręce tak, że skóra na nich jest zniszczona a resztę ciała pozostawiają w brudzie.

Czasem człowiek musi wykonać jakiś gest lub czynność. Zdaje sobie sprawę z bezsensowności takiego postępowania, często się go wstydzi, ale nie może się opanować, ponieważ narastający lękzmusza go do wykonania rytuałów.

Czasem natręctwa polegają na konieczności wypowiedzenia jakiegoś słowa lub zwrotu, kiedy indziej polegają na gwałtownej chęci wymówienia jakiegoś bluźnierstwa .

Natręctwa pojawiają się wbrew woli , budzą sprzeciw a jednocześnie są uznawane za własne. Myślom tym najczęściej towarzyszy uczucie obniżonego nastroju, często ludzie , których nękają już patologiczne natręctwa w celu zmniejszenia lęku uzależnia się od substancji zmniejszających lęk a także od alkoholu.


Często czynności natrętne wiążą się z pewnego rodzaju ceremonią, której przerwanie związane jest z powstaniem silnego lęku i niepokoju.

Tak więc uważajmy na nasze codzienne zwyczaje, przyzwyczajenai i rytuały, by nie stały się przymusem.

5 komentarzy:

Marta S. pisze...

1. myję ręce ze 60 razy dziennie
2. okruchy to też moje utrapienie
3. czy zamkłam dom? sprawdzam
4. garnki muszą być poukładane na swoim miejscu. Biada temu kto położy w złym.
i jeszcze wiele, wiele, wiele innych lecz szkoda o tym pisać. To zatruwa mi życie. Nie potrafie przestać poprawiać. nie potrafie przestać nie myśleć...

Doris pisze...

Nie zazdroszczę. Czy mnożna to leczyć? Kiedyś jak wychodziłam z domu notorycznie sprawdzałam czy mam klucze w torebce. Teraz kompletnie o nich zapominam a później przetrząsam wszystkie kieszenie i torebkę aby je odnaleźć :-).

Beata pisze...

Kasiu, otrząsnij się z okruszków i zobacz moje piesy:)

Ata pisze...

A ja się uleczyłam jakiś czas temu - dziś wychodząc do pracy zostawiłam w zlewie coś koło 10 brudnych kubków (jakoś się mnożą przez pączkowanie chyba), a okruchami na blacie można by nakarmić stado wygłodzonych wróbli.
Sądzę, że ten cały nabój poczeka na mój powrót do domu. Nie ucieknie. I penicyliny też sobie nie wyhoduję ;-D

Kasia Boroń pisze...

Hehehhe.Każdy chyba ma jakieś choćby malutkie natrectwo. Ja sie leczę.Też zostawiłam zlew z kubkami a okruchy olałam.Wrócę to posprzątam.